Quantcast
Channel: Kasia na fali - pielęgnacja włosów kręconych i falowanych.
Viewing all 512 articles
Browse latest View live

Niedziela dla włosów: olej kokosowy i maska ceramidowa z ziaji

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Powiedzcie, że choć troszkę się za mną stęskniliście co? :) Wzięło mnie ostatnio na włosowe eksperymenty, a że kupiłam sobie duży słoik cudownie pachnącego, nierafinowanego oleju kokosowego, to postanowiłam go przetransportować na moje włosy ;) Kokosek raz na czas bardzo mi służy, nie mogę tylko przesadzić z częstotliwością jego używania. Do tego doszła maska ceramidowa z ziaji - jako że bardzo jesteście ciekawe jej działania na moich włosach. Zapraszam na nieco spóźnioną niedzielę dla włosów ;)



Olejowanie: olej kokosowy na dwie godzinki na suche włosy
Mycie: maska kallos blueberry
Odżywianie: maska ceramidowa z ziaji
Odżywka b/s: brak
Końcówki: jedwab CHI
Stylizacja: suszenie na prosto, następnie koczek ślimak na lekko wilgotnych włosach

Nałożyłam pięknie pachnącego kokoska na suche włosy, po czym po jakiś 2 godzinach go zmyłam. Włosy umyłam sporą ilością maseczki kallos blueberry - szykuje się nowy ulubieniec, teraz będę testować multivitaminę do mycia :) Następnie nałożyłam na fale niewielką ilość maseczki ceramidowej z ziaji - nadmiar potrafi mnie obciążyć, więc poszła niecała mała łyżeczka, mam krótkie włosy ;) Potrzymałam wszystko jakieś 10 minut pod ręcznikiem i dokładnie spłukałam. W końcówki wgniotłam porcję jedwabiu CHI - teraz testuję go na końcówki. Wysuszyłam włosy na prosto, bo za nic nie chciało mi się ich stylizować, a było mi zimno ;) Po wszystkim były spuszone, jak to fale suszone na prosto, ale zawinęłam je na jakieś 2 godziny w koczka ślimaka, takie jeszcze leciuteńko wilgotne. Po rozwinięciu, kiedy były już praktycznie suche, prezentowały się tak:


Lewe zdjęcie z lampą, prawe bez niej. No i oczywiście widać lekko mój łysawy tył głowy, na szczęście włosy przystopowały już z wypadaniem, aż strach pomyśleć, czy zostanie mi na głowie coś po porodzie ;);) Ale nie ma się co zamartwiać, jakoś to będzie ;) Dół pokręcił się słabiej, więc włosy sprawiają wrażenie lekkiego trójkąta, normalnie aż tak nie wyglądają, chyba że moje domowe cięcie mi nie wyszło, najwyżej będą poprawki, a ja nigdy nie osiągnę włosów do zapięcia od stanika ;) Cóż zrobię, że te włosy rosną mi nie cały 1cm miesięcznie, czasem nawet 0,5cm hehe. No ale do rzeczy - włosy były mięciusie, błyszczące, pełne życia i całkiem ładnie pofalowały się po koczku ślimaczku. To stanowczo jedna z moich ulubionych metod stylizacji, bo taka szybka ;) Nie spuszyły się, ale nie były też nieprzyjemnie obciążone, jak to bywa po zbyt mocno emolientowej pielęgnacji. Takie je lubię ;)

Ciekawa jestem, czy lubicie się z olejem kokosowym, czy puszy Was, tak jak mnie kiedyś? :) Całuję :*


Włosy we wrześniu 2016r.

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Czuję się już troszkę lepiej i postaram się pisać dla Was częściej. Bardzo dziękuję za gratulacje i miłe słowa, za słowa otuchy - jesteście Kochane :* Przypomniałyście mi, że brak jest wrześniowej aktualizacji moich włosów. We wrześniu bardzo ciekawie nie było, wszystko przez nie najlepsze samopoczucie. W tym miesiącu bardzo rzadko stylizowałam włosy żelem i suszyłam je suszarką z dyfuzorem - zwyczajnie nie miałam na to siły ;) Najczęściej zawijałam je w koczka ślimaka lub stosowałam szybką metodę stylizacji, o której pisałam Wam TUTAJ. Fale poniżej są właśnie po tej stylizacji :)


Olejowanie:
We wrześniu olejowałam włosy bardzo intensywnie - o efektach takiego miesięcznego olejowania pisałam Wam TUTAJ. Stosowałam najczęściej olej krokoszowy :) Jednak dla moich włosów to troszkę za dużo dobroci.

Mycie:
Tutaj na zmianę mycie maską kallos blueberry (teraz zamieniłam na multivitaminę, jagódka za bardzo mi śmierdzi w ciąży), szamponem regenerującym ecolab i od czasu do czasu barwą z czarną rzepą. Taki system chyba najbardziej mi służy :)

Odżywianie:
Troszkę u mnie maseczko-odżywkowych nowości :) We wrześniu intensywnie testowałam maskę kallos biotin - nie spisała się jednak dobrze i szybko wylądowała w dobrych rękach :) Recenzję możecie przeczytać TUTAJ.  Testuję także balsam planeta organica afryka z masłem mango i chyba bardzo się polubimy - może nawet tak samo, jak z arganowym bratem i siostrą makadamia ;) Od czasu do czasu stosowałam kallosa aloe - to dla nawilżenia oraz maskę Dr. Sante z olejem arganowym - dla protein. Testuję również maskę ceramidową z ziaji - spodziewajcie się niebawem recenzji. Bez spłukiwania używam rozwodnionego kallosa multivitamin.

Płukanki i półprodukty:
Nie bardzo miałam ochotę na robienie swoich mieszanek ani płukanek. No cóż, czasem ta bywa :D Dosłownie raz zastosowałam płukankę lnianą.

Stylizacja:
Najczęściej robiłam koczka ślimaczka lub stosowałam moją ekspresową metodę stylizacji --> KLIK.

Końcówki:
Testuję jedwab z CHI, skończyłam kurację marokańską z avonu :)

Punkt rosy:
Szczerze - nie mam pojęcia, jaki był we wrześniu, w ogóle tym razem tego nie sprawdzałam ;)

Czasem było też tak, lekko obciążone po zbyt intensywnym olejowaniu :)

Całuję i pozdrawiam Was ciepło :*

Moje ulubione maseczki nawilżające do włosów

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Dzisiaj miała być niedziela dla włosów, ale chyba mam dla Was nieco ciekawszy temat, a niedzielę zrobię jakoś z początku tygodnia :) Chciałabym Wam dzisiaj napisać o moich ulubionych maseczkach nawilżających do włosów - zerknijcie, jeśli macie chwilkę, a może namówię Was do napadu na drogerię i małych zakupów ;)



1. Mały wstęp:
Wiecie, że mam dość wybredne fale, które na nawilżacze lubię reagować puchem. Właściwie żadnej z poniższych maseczek nie mogę używać solo, bo czeka mnie mniejszy lub większy puch. Mam jednak swoje sposoby na takie nawilżające gagatki - możecie przeczytać o nich w TYM POŚCIE :) A że nawilżenia moje włosy potrzebują, to jakoś trzeba sobie radzić. Najczęściej do takiej nawilżającej maseczki dodaję kilka (teraz nawet 10) kropel oleju, ewentualnie stosuję ją pod olej. Wtedy ryzyko puchu jest minimalne, chyba że punkt rosy jest wybitnie nie korzystny, a ja zapomnę nałożyć silikonowego serum. Z falami to w ogóle nic nie wiadomo - czasem po jednym zestawie jest super, innym razem mniej lub bardziej puchato - u mnie jednak na pewno pogoda i punkt rosy mają na to spory wpływ. Rzadko robię sobie teraz SPA w postaci złożonej pielęgnacji, gdzie najpierw nakładam nawilżającą maskę, a potem emolientową, mam na to już chyba zbyt zdrowe włosy :) Dodatek oleju do maseczki lub olejowanie na nawilżające produkty spisuje się jednak najlepiej.

2. Moje ulubione nawilżające produkty:
*Maseczka Naturvital z aloesem - nie wiem, czy jest ona jeszcze dostępna, bo jak raz na ruski rok uda mi się zjawić w naturze, to nigdy jej nie ma :( Bardzo lubiłam ją z dodatkiem oleju, kilka razy nałożyłam ją solo i często wtedy zdarzyło jej się mnie spuszyć i lekko przesuszyć. Olej jest konieczny. Można także myć nią włosy, ale zawsze było mi jej żal używać w tym celu. Wspaniały nawilżacz, ale koniecznie ze sporym dodatkiem oleju albo pod olej ;) Recenzję możecie przeczytać TUTAJ - jakie ja wtedy miałam jeszcze mocne fale, jej ;)

*OMIA maska z aloesem - o, tej pani zdarzało mi się używać nawet solo i o dziwo bardzo rzadko miewałam po niej puch, chociaż ma w sobie morze aloesu ;) Może akurat trafiłam na sprzyjającą pogodę, sama nie wiem. Zaraz po wodzie ma sok z aloesu, wspaniale nawilża, włosy są po niej cudowne w dotyku. Znowu muszę sobie ją sprawić, szkoda, że nigdzie nie widziałam jej stacjonarnie :) Recenzja znajduje się TUTAJ.

*Kallos aloe - tutaj absolutnie nie mogę używać jej solo, bo prawie zawsze mniej lub bardziej puszy moje włosy. Za to ze sporym dodatkiem oleju zamienia się w nawilżające, skręcające i wygładzające cudo :) Idealnie spisuje się także pod olej i teraz tak właśnie najczęściej jej używam. Jednak w przypadku kallosa aloe najbardziej muszę uważać na pogodę. Litrowy słój mamy już za jakieś 15zł, więc żal nie spróbować. Recenzję możecie znaleźć TUTAJ.

*Ecolab maska nawilżająca - to chyba obecnie jedyna maseczka z zawartością gliceryny, która się u mnie sprawdza ;) Normalnie wszystko co z gliceryną mnie puszy, nawet po dodaniu oleju. Tutaj zdarza mi się jej używać również solo, ładnie dociąża, nawilża i skręca. Uważam jednak na pogodę, gdyż kilka razy lekko mnie spuszyła - no ale wiecie, że ja już tak mam :) Recenzja jest TUTAJ.

3. Podsumowanie:
Jak widzicie, nie ma chyba żadnego nawilżającego produktu, który spisałby się idealnie u mnie solo. Najbliżej jest jednak maseczka aloesowa OMIA. Nie wiem jednak, czy dałaby radę przy ekstremalnie wysokim bądź niskim punkcie rosy. Jakoś jednak te moje falowańce nawilżać trzeba, chociaż wystarcza czasami sam żel lniany, to wiecie, że ja kocham maseczkowe nowości :)


Ciekawa jestem, jakie są Wasze ulubione nawilżające maseczki. Ja niedługo napiszę o nawilżających odżywkach, choć nie wiem, czy uda mi się znaleźć ich kilka ;) Całuję i miłej niedzieli :*

Włosy w październiku 2016r.

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Przepraszam za dłuższą nieobecność, ale ciążowa niedyspozycja trwa nadal, mimo że weszłam już w drugi trymestr. Nie ma co się jednak nad sobą umartwiać, za kilka miesięcy przejdzie, a ja wtedy pewnie będę chodzić wiecznie niewyspana ;) Chciałabym z początkiem miesiąca zrobić włosową aktualizację. Muszę Wam się szczerze przyznać, że włosy w październiku miały naprawdę minimalistyczną pielęgnację, praktycznie bez olejowania i z rzadkim odżywkowaniem, co odbiło się troszkę na ich stanie. Są dni, kiedy są widocznie mniej dociążone - chociaż nie ma tragedii, jednak lata pielęgnacji zrobiły swoje. Najczęściej stosowałam zestaw - mycie maską kallos multivitamin oraz zabezpieczanie końcówek jedwabiem CHI. Tyle ;) Włosy mogę teraz myć co 3 dni, nie wiem, czy wpłynęła na to ciąża, czy jednak rzadsze używanie masek i odżywek - pewnie to drugie bardziej. Zapraszam do dalszej części posta :)


Olejowanie:
Włosy olejowałam raz - olejem kokosowym, przy okazji październikowej niedzieli dla włosów - KLIK. Oleje bardzo ładnie wpływają na dociążenie moich włosów, widać, że teraz są bardziej lekkie i lubią czasem lekko odstawać. Ale przez to są teraz bardziej skore do kręcenia - bo są lżejsze ;) Co z tego, jak nie mam siły wisieć głową nad wanną, nakładać żel i suszyć suszarką z dyfuzorem :)

Mycie:
Praktycznie cały październik myłam włosy maską kallos multivitamin - chyba tylko to uratowało mnie od włosowej katastrofy, jako że pielęgnacja była naprawdę bardzo uboga i ograniczała się głównie do mycia maseczką i użycia jedwabiu CHI ;) Nie wiem, czy chociaż raz je oczyszczałam, chyba nie. Pewnie duży wpływ na to miało rzadkie używanie masek i odżywek.

Odżywianie:
I tutaj bardzo ubogo - dosłownie raz użyłam maski ceramidowej z ziaji i kilka razy odżywki tej samej firmy z olejem jojoba, codzienna pielęgnacja. Ma ona w sobie nawilżacze, ale również sporo emolientów i parafinę. O dziwo nie puszyła mnie praktycznie, a ładnie skręcała i dociążała włosy :) 

Stylizacja:
Najczęściej suszyłam włosy na prosto, a po wszystkim zawijałam je niedbale w koczka ślimaka albo pętelkę. Rano wychodziło różnie, w zależności od tego, w jakim stanie były włosy. Lepiej było po użyciu jakiejkolwiek odżywki, gorzej bez niczego. Ale jednak nie było tragicznie - przeważnie jakaś fala była, nawet całkiem spora, tylko nie do końca dociążona ;)

Końcówki:
Tutaj moje nowe odkrycie - jedwab CHI. Już wiele z Was mi go polecało, cieszę się, że wreszcie się skusiłam. Używam go po każdym myciu i faktycznie ładnie dociąża włosy i chroni. Na pewno za jakiś czas pojawi się recenzja :)

Półprodukty, płukanki i inne eksperymenty:
Brak danych :)


Tutaj włosy po odżywce ziaja codzienna pielęgnacja, widać jakie fajne ruloniki zrobiły się na końcach po jej użyciu:


Jak miewają się Wasze włosy - pewnie troszkę lepiej niż moje ;);) Całuję ;*

Plan pielęgnacji włosów na listopad

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Pewnie nie spodziewałyście się tak szybko nowego posta :) Dzisiaj sporo podrzemałam w dzień i jestem dużo żywsza, niż w ostatnim czasie ;) Jako, że pielęgnacja październikowa była bardzoooo uboga i włosy wyglądają nieco gorzej, postanowiłam w listopadzie zadbać o nie nieco bardziej - jak to tak, że właścicielka bloga o pielęgnacji fal dba o włosy mniej, niż jej Kochane Czytelniczki :) Zapraszam na plan pielęgnacji włosów na miesiąc listopad.


Olejowanie:
Na zdjęciu zabrakło oleju :) W listopadzie będę jednak stosować bardzo lubiany przeze mnie olej sezamowy - mam taki z e-naturalne.  Nie działa on może aż tak wspaniale jak krokosz, ale również bardzo ładnie wygładza i dociąża moje włosy -  a to bardzo ważne, kiedy nie stylizuję moich fal, tylko robię koczki ślimaki na noc. Recenzja znajduje się w TYM POŚCIE z 2014r, nadal jednak działa on tak samo fajnie ;)

Mycie:
Nadal będę kontynuowała mycie cudowną maseczką kallos multivitamin - przekonałam do niej nawet mojego męża, a że synek podpatrzył, to też chciał myć pachnącą maseczką - kochane chłopaki :) Raz na jakiś czas oczyszczę włosy barwą z czarną rzepą, a raz na jakiś tydzień - szamponem regenerującym ecolab. Następny raz kupię chyba ecolab z pigwą do włosów przetłuszczających się, pamiętam, jak wspaniale pachniał i ładnie mył :)

Odżywianie:
Tutaj już będzie bardziej bogato, niż w poprzednim miesiącu ;) Jakiś czas temu rozpoczęłam współpracę ze sklepem Ziaja -  otrzymałam sporą paczuszkę kosmetyków, do włosów wybrałam sobie odżywkę codzienna pielęgnacja z olejem jojoba. Ma ona w składzie emolienty, parafinę i sporo dalej nawilżacze - na szczęście bez gliceryny ;) O dziwo, całkiem przyjemnie nam się współpracuję, widać, że ja jednak toleruję nawilżacze (oczywiście bez gliceryny hehe), ale ze sporą ilością równoważących je emolientów i substancji dociążających. Więcej napiszę Wam o niej niebawem :) Nadal testuję maskę ziaji z ceramidami - ta już kupiona przeze mnie osobiście kilka miesięcy temu. Nie mogę jej jednak używać zbyt często, chyba ceramidy nie mogą być stosowane co każde mycie. Jednak raz na jakieś 10 dni spisuje się całkiem całkiem. Recenzja również niebawem :) Emolientów dostarcza mi sam balsam planeta organica afryka z masłem mango - i ta recenzja czeka na napisanie :) Pachnie cudownie, ale jest tak gęsty, że ciężko go wydobyć buteleczki, moja stoi wiecznie na głowie. Raz na dosłownie dwa tygodnie sięgam po maseczkę Dr. Sante z olejem arganowym - nie potrzebuję już tak często protein, jak kiedyś. Recenzja znajduje się TUTAJ.

Końcówki:
Nadal będę używać wspaniałego jedwabiu CHI - żałuję, że nie skusiłam się na niego wcześniej, spisuje się jeszcze lepiej od ulubionej do tej pory kuracji marokańskiej z avonu. No i tak ładnie pachnie, jakby męskimi perfumami ;) Stosuję go teraz po każdym myciu.

Pora wrócić na właściwe tory i zacząć porządną pielęgnację :) Na dniach napiszę o myciu włosów kallosem multivitamin oraz o odżywce ziaja codzienna pielęgnacja :) Całuję :*

Współpraca z Ziają i mój nowy maseczkowy nabytek :)

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Wspominałam Wam pod ostatnim postem o mojej nowej blogowej współpracy ze sklepem internetowym Ziaja - KLIK.  Byłyście ciekawe, co przypadło mi do testów, zatem zdaję relację :) We wrześniu odezwała się do mnie Pani Agnieszka ze swoją propozycją. Bardzo cieszę się, że kosmetyki nie zostały mi z góry narzucone, sama wybrałam te, które mnie najbardziej interesowały. Może Was zdziwię, ale do włosów wybrałam tylko jedną odżywkę ;) Teraz troszkę żałuję, bo odżywka jak na razie spisuje  się świetnie, zatem za jakiś czas pewnie kupię sobie inną wersję. Zobaczcie, jakie wspaniałości otrzymałam w paczuszce :)


Testuję te produkty już prawie od miesiąca, zatem mogę już co nieco zbiorczo o nich napisać, a pojedyncze recenzje będę pojawiać się z czasem :) Zacznę oczywiście od odżywki ziaja codzienna pielęgnacja z olejem jojoba :) Powiem szczerze, że troszeczkę się jej obawiałam, ponieważ w składzie znajduje się sporo nawilżaczy - aloes, panthenol oraz glikol propylenowy. Na szczęście przed tymi substancjami jest sporo emolientów, silikon i parafina, które ładnie dociążają włosy. Pokazywałam Wam już ostatnio moje włosy po odżywce - bardzo ładnie skręca, nawilża, ale nie puszy, właśnie dzięki emolientom i substancjom dociążającym. Takich właśnie nawilżających produktów będę szukać - nie mogą być zbyt lekkie, ponieważ lubią mnie wtedy spuszyć ;)

Żel pod prysznic z limonką - ciężko jest znaleźć ładny, cytrynowy zapach w kosmetykach, który nie przypomina zapachu kostki toaletowej albo płynu do mycia naczyń. Tutaj nie czuć aż tak mocno tej chemii, chociaż zapach nie powala niestety na kolana. Sam żel dobrze myje, ma zielony kolor i przyjemnie się pieni, chociaż nie tak mocno, jak np. żele palmolive. Nie wysusza mojej skóry, jednak ja nie mam z nią większych problemów ;) Szczerze mówiąc wolę te 500ml mydła pod prysznic, zwłaszcza kakaowe ;) To produkt, który chyba najmniej przypadł mi do gustu z całej paczki.

Ekspresowe serum antycellulitowe - nie dowierzam w działanie antycellulitowe, jeśli chodzi o kosmetyki ;) Od takich specyfików wymagam jedynie ujędrnienia i napięcia skóry - w tym przypadku serum spisuje się całkiem fajnie. Musimy jednak pamiętać o naprzemiennym używaniu czegoś nawilżającego, gdyż produkt niestety lekko przesusza skórę. Na zlikwidowanie tłuszczyku na brzuszku raczej bym jednak nie liczyła, ale na ładne wygładzenie i ujędrnienie skóry już tak ;)

Orzeźwiająca mgiełka zapachowa - a tutaj produkt całkiem mile mnie zaskoczył :) Pachnie przyjemnie, świeżo, zapach kompletnie mnie nie drażni, a wręcz bardzo mi się podoba - a przypominam, że w ciąży niemalże wszystko nam śmierdzi ;) Lubię odświeżać się tą mgiełką w ciągu dnia, kilka razy nawet psikałam nią włosy, tak ładnie pachnie ;)

Peeling do twarzy z płatkami róży - na co dzień używam głównie peelingów enzymatycznych (mam płytko unaczynioną cerę), ale czasem czuję potrzebę mocniejszego starcia naskórka, tak jakoś raz na 2-3 tygodnie ;) Peeling ten miała kiedyś moja siostra i kilka razy jej podebrałam, zatem skusiłam się na swój ;) To naprawdę dość mocny zdzierak i bywam po nim lekko zaróżowiona, jednak nie robi mi takiej krzywdy, jak wiele innych, gruboziarnistych peelingów. W moim przypadku, raz na jakiś czas - super ;)

Krem pod oczy z witaminą E - bardzo rzadko używałam kremów pod oczy, pewnie za kilka miesięcy będę potrzebować na gwałt korektora, a nie kremu ;) Tutaj dość wysoko w składzie znajduje się olej z pestek winogron. Krem ładnie wygładza i nawilża delikatną skórę pod oczami, nie podrażnia. Nie mam porównania z innymi produktami, na szczęście dzięki niemu wyrobiłam sobie nawyk używania czegokolwiek pod oczy, do tej pory zbyt często omijałam te rejony ;)


W paczuszce znalazłam również kilka próbek :) Żel do mycia ciała i włosów dla dzieci zagarnął sobie od razu mój synek, zauroczyły go pingwinki na opakowaniu ;) Bardzo ciekawiła mnie cała seria cupuacu i jej zapach - słodki i intensywny, bardzo ładny. Jak na razie używałam kremu liście zielonej oliwki oraz kozie mleko. Są dość odżywcze, bardziej takie wieczorne. Nie wiem, czy dobrze spisałyby się na tłustej skórze, moja ma skłonności do przesuszeń i jest zadowolona. Myślę nawet o pełnowymiarowym opakowaniu któregoś z nich ;)


Kilka dni temu odkryłam na stronie ziaji nowości do włosów, aż żałowałam, że nie wyszły wcześniej, może udałoby się dostać je w przesyłce ;) A tutaj dzisiaj, w drogerii Kosmyk, uśmiechnęła się do mnie maska wygładzająca i od razu trafiła do mojego koszyka - wieczorem użyję jej pierwszy raz :) Oto zdjęcie i skład - prawda, że zapowiada się obiecująco? :)



Współpraca ze sklepem internetowym Ziaja



Macie swoje ulubione kosmetyki z Ziaji? :) Całuję :*


Efekty kuracji po 3 miesiącach z tabletkami Merz Spezial

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Nie wiem, jakim cudem post ten mi się nie dodał, napisałam go dla Was już we wrześniu :) Nie wiem, czy pamiętacie, ale od zawsze marudzę Wam, jak to włosy wolno mi rosną. Bez żadnych wspomagaczy jest to około 0,5cm miesięcznie, czasem jakimś cudem dojdzie do 1cm - wiem dokładnie, bo mierzę odrost ;) W czerwcu rozpoczęłam 3-miesięczną kurację z tabletkami Merz Spezial, która trwała do września. Post z czerwca możecie zobaczyć TUTAJ, a z sierpnia - TUTAJ :) Teraz chciałabym Wam zdać relację po 3 miesiącach regularnej suplementacji, zapraszam :)

W paczce otrzymałam 3 opakowania po 60 drażetek, co przy zażywaniu 2 pastylek dziennie daje nam pełną, trzymiesięczną kurację. W prezencie otrzymałam także urocze lusterko, które noszę teraz w torebce. Dzielnie zażywałam po 2 pastylki dziennie, dosłownie kilka razy mi się zapomniało i wzięłam jedną - jestem z siebie dumna ;) Jeśli chodzi o suplementację, to rzadko zdarza mi się o niej zapominać, gorzej, jeśli chodzi o wcieranie wcierek ;)


Skład:
W tabelce możecie sobie oglądnąć, co zawiera w sobie preparat, dużo dobroci między innymi dla włosów ;) Zwłaszcza zainteresowały mnie dwa aminokwasy - cysteina i metionina.

Efekty po 3 miesiącach:
Na pewno jesteście ciekawe, czy coś ruszyło te moje włosy :) Na pewno jest lepiej, niż wcześniej, chociaż nie jest to oszałamiający efekt 6cm w 2 czy 3 miesiące - nie ze mną takie numery :) Po kolei przedstawiało się to tak:
*po 1 miesiącu odnotowałam 1cm przyrostu - bez szału, ale i tak to dużo lepiej, niż 0,5 cm :)
*włosy dostały kopa po 2 miesiącach, co bardzo mnie ucieszyło - tutaj odnotowałam prawie 2cm przyrostu! Czyli łącznie z poprzednim miesiącem - 3cm. Tego miesiąca czekało mnie jednak małe podcięcie końcówek, nie mogłam już czekać. Był to jakiś 1-1,5 cm.
*po 3 miesiącu włosy znowu spowolniły i urosły o 1cm - to i tak dobrze, chociaż skrycie wierzyłam, że uda mi się znowu z 2 centymetrami :)

Oprócz suplementacji Merz Spezial, nadal łykam kropelki z witaminą D3. No i staram się jeść pełnowartościowe białko, najczęściej z żółtek :)


Na zdjęciu widać przyrost, specjalnie dobrałam dwa takie, na których miałam bardzo słaby skręt :) Tutaj już po podcięciu końcówek, czyli jakieś 2,5cm -3cm przyrostu. Łącznie po 3 miesiącach kuracji włosy urosły mi 4cm. Dla mnie to spore osiągnięcie, bo często, bez żadnej suplementacji, po 3 miesiącach miałam tylko 1,5-2cm na plusie ;) Jeśli chodzi o paznokcie - nie zauważyłam niestety pozytywnej poprawy - jak były słabe, tak są nadal. Z cerą nie mam żadnych problemów na szczęście ;)


Współpraca z Merz Spezial:





Macie swoje ulubione suplementy, po których zauważyłyście najszybszy porost włosów? :) Całuję :*

Mycie włosów maską kallos multivitamin - moje doświadczenia :)

$
0
0
Hej hej Kochani :)
Jeśli regularnie mnie odwiedzacie, to zapewne wiecie, jak bardzo lubię w codziennej pielęgnacji używać produktu, jakim jest maska kallos multivitamin. Jeszcze do niedawna służyła mi ona jedynie do odżywiania, jednak jakiś miesiąc temu postanowiłam wypróbować ją do codziennego mycia włosów. Do tej pory używałam w tym celu wersji kallos color z olejem lnianym oraz kallos banana. Niestety żadna z nich nie spisała się zbyt dobrze - zdarzyło im się podrażnić skórę głowy oraz mniej lub bardziej obciążyć moje fale. Jak było w przypadku maseczki kallos multivitamin? Zapraszam do dalszej części posta :)


Dlaczego warto myć włosy maską/odżywką?
Chciałabym jeszcze raz Wam napisać, jakie korzyści płyną z mycia włosów maseczką :) Przede wszystkim nie wysusza ona włosów oraz skóry głowy tak, jak niejeden szampon. Ogranicza puch i dociąża, przekonało się o tym już wiele osób. U mnie dodatkowo wpływa bardzo kojąco na skórę głowy - nie jest już wiecznie przesuszona i podrażniona, jak bywało to po szamponach. Sama kiedyś stosowałam tę metodę co każde mycie, teraz niestety, po spadku porowatości, muszę częściej sięgać po szampon. Metoda ta nie powoduje w moim przypadku szybszego przetłuszczania włosów - jednak nie było tak od początku. Wszędzie piszą, że włosy i skóra głowy muszą przyzwyczaić się do tej metody - i ja całkowicie się z tym zgadzam :) Jeśli skóra głowy przez lata była myta agresywnymi szamponami, może się zbuntować i szybciej przetłuszczać. U mnie taki bunt trwał dosłownie przez kilka pierwszych myć, normą podobno są 2-3 tygodnie na przystosowanie. Nie chcę Was absolutnie na siłę przekonywać do tej metody mycia - chcę Wam tylko napisać, że czasem warto spróbować jeszcze kilka razy, niż od razu się zrażać, zanim wydamy ostateczny werdykt :) Bardzo ważne jest również to, w jaki sposób myjemy włosy maską - a ten różni się nieco od mycia zwykłym szamponie. Opisałam to rozlegle w tym poście, nie będę zatem dublować - KLIK :)

Dlaczego akurat kallos multivitamin?
Jest tani :) Jest łatwo dostępny i ma dużą pojemność, a to ważne w przypadku mycia włosów tą metodą, ponieważ maski schodzi dużo więcej, niż szamponu :) Maska do mycia powinna mieć prosty skład, bez silikonów czy oblepiaczy. Musi mieć również delikatne substancje myjące - najczęściej jest to antystatyk cetrimonium chloride, tak samo jest w przypadku tegoż właśnie kallosa :) Jest to jednocześnie właśnie delikatna substancja myjąca. Jeśli chodzi o silikony - kallos multivitamin takowe posiada, delikatniejsze, ale sporo po zapachu. Moje włosy ani skóra głowy kompletnie ich tam nie czują, jeśli jednak szukacie czegoś jeszcze lżejszego do mycia, polecam Wam maseczkę scandic fruit - KLIK :) Niestety dużo ciężej ją zdobyć, niż kallosa. Wychodzi też troszeczkę drożej, ale niewiele.

Jak kallos multivitamin spisuje się w roli maseczki myjącej?
Ano spisuje się wspaniale :) Nie dość, że pięknie pachnie (nie to, co jego jagodowy brat), jest gęsty, to nawet lekko się pieni. Mycie nim włosów to sama przyjemność - zmywam nim również oleje ;) Włosy po całym zabiegu bajecznie prosto się rozczesują, zupełnie inne uczucie, niż przy myciu szamponem. No i są dużo ładniej nawilżone, dociążone - wiecie, że ja uwielbiam tę metodę i zachwalam, gdzie się da :) Teraz niestety spadła mi porowatość i nie wystarcza mi samo mycie maską, muszę co kilka myć użyć delikatnego szamponu. Częściej też włosy oczyszczam, chociaż tutaj zasługą mogą być silikony, od których przestałam tak stronić. Moja skóra głowy bardzo dobrze zareagowała na tego kallosa, chociaż kiedyś, jak już wspominałam, podrażnił mnie kallos banana i color. Wtedy jednak w ogóle miałam większe problemy właśnie ze skórą głowy i podrażniało mnie prawie wszystko ;) Wiem jednak, że są osoby, które kalosy podrażniają, zatem miejcie to na uwadze :) Po kallosie nadal myję włosy co 2-3 dni, tak samo jak po prawie każdym szamponie ;)


Próbowałyście już myć włosy kallosami, czy jednak nie jest to metoda dla Was? :) Całuję :*

Środa dla włosów: olejek ecolab i nowa maska ziaji z olejami

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Do tej pory specjalnie starałam się włosowe SPA dla włosów robić w okolicach weekendu - żeby mieć możliwość napisać dla Was posta z niedzielą dla włosów. Zauważyłam jednak, że często taka bogatsza pielęgnacja odbywa się także w środku tygodniu, a w weekend nie zawsze mi się chce :) Teraz zatem będą pojawiać się nie tylko niedziele dla włosów, ale również środy, piątki czy poniedziałki ;) 

 Udało mi się jakimś cudem zrobić zdjęcie bez lampy, tylko w takim dziwnym jakimś żółtym kolorze wyszło ;)

Olejowanie: olejek jedwabny ecolab
Mycie: szampon bania agafii odżywczy RECENZJA
Odżywianie: maska wygładzająca ziaja z olejem arganowym KLIK
Odżywka b/s: rozwodniony kallos multivitamin
Stylizacja: 2 groszki męskiego żelu isany ze starym składem

Pierwszy raz użyłam mojego nowego olejowego nabytku - a konkretnie olejku jedwabnego z firmy ecolab. Już od jakiegoś czasu się na niego czaiłam - w składzie przeważa olej lniany, a ten chciałam już od dawna przetestować, bo jednak zapach czystego lnianego w ciąży mocno mnie odraża ;) Olejek zaaplikowałam na suche włosy na całą noc. Rano umyłam je jednym z moich ulubionych szamponów - szampon odżywczy bania agafii. Następnie pod czepek i ręcznik nałożyłam pięknie pachnącą wygładzającą maseczką ziaja z olejem arganowym - KLIK INSTAGRAM.  Po 20 minutach spłukałam wszytko ciepłą wodą, a w ociekające wodą włosy wgniotłam 2 porcje rozwodnionego kallosa multivitamin. Odcisnęłam lekko nadmiar wody rękoma, wyprostowałam się, rozczesałam włosy grzebieniem i wzięłam się za żel. Wgniotłam dosłownie 2 groszki męskiego żelu isany, tego jeszcze ze starym składem bez alkoholu. Następnie wysuszyłam włosy suszarką z dyfuzorem, strączków po żelu brak, nałożyłam go naprawdę maleńko. Żelu mało, a zobaczcie, jak włosy się pokręciły - tak podejrzewałam, że po ziajowej maseczce dostaną szalonego skrętu :)

Tutaj już zdjęcia z lampą:

Włosy zachwyciły mnie swoją miękkością, skrętem i nawilżeniem - a dosłownie kilka dni temu je hennowałam. Nie spuszyły się na powietrzu, mimo że nie zabezpieczyłam końcówek ani olejem, ani silikonowym serum. To naprawdę bardzo dobry włosowy dzień :) Niedługo dostanę do testów kosmetyki do włosów kręconych, o których skrycie marzyłam od dawna, jeden zestaw ma być dla Was, ale na razie ciii ;) Cóż mogę zrobić  - chyba czas wrócić do ugniatania się żelem, czuję się już dużo lepiej i mogę sobie na to pozwolić.

Tutaj jeszcze wklejam wczorajsze zakupy, chandra minęła jak ręką odjął :)

Czy Wam też zakupy tak poprawiają humor? :) Słyszałyście już o maseczkach ziaji i olejkach ecolab? Wiem, że jest jeszcze wersja z olejem arganowym, ale ten solo niezbyt dobrze się u mnie spisał. Chociaż mieszanka może wypaść inaczej, pewnie go kupię, jak skończę wersję jedwabną :) Całuję :*


Perfect Me, Natural Oils, Hair Mask - maseczka do włosów z olejami

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Jakiś czas temu panował w blogosferze mały szał na biedronkowe maseczki do włosów w saszetkach :) Dostępna jest wersja w kolorze zielonym (emolienowa), różowym (proteinowa) oraz pomarańczowym (również proteinowa).  Sama skusiłam się na olejkową wersję w zielonej saszetce. Widziałam, że maseczka ta ma glicerynę, za którą moje włosy nie przepadają. Chciałam dać jej szansę, ponieważ jest jednak kilka produktów na krzyż z gliceryną, które mi służą :) Na spróbowanie wzięłam dwie saszetki - i dobrze, że tylko dwie. Przeczytajcie, jak maseczka spisała się na moich wybrednych falach :)


Skład:

Skład można określić jako bardzo emolientowy, ale z dodatkiem nawilżającej gliceryny. Po wodzie znajduje się właśnie emolient, dalej lżejszy silikon (zmywalny delikatnym detergentem),  dwa antystatyki i ta nieszczęsna gliceryna ;) Potem kondycjoner i jednocześnie oblepiacz, który może obciążać. Dalej emulgator i 5 pięknych olejków - olej arganowy, jojoba, makadamia, kokosowy i ze słodkich migdałów. Witaminka E, kondycjoner,alkohol - może wysuszać, konserwanty i zapach.

Konsystencja i zapach:
Zapach jest naprawdę intensywny, mocno perfumowany, taki kosmetyczno-cukierkowy. Dla mnie zbyt intensywny, noszenie maseczki na włosach wręcz lekko mnie męczyło - no ale to może też zasługa mojego obecnego stanu, gdzie wszystko czuje się intensywniej :) Konsystencja średnio gęsta, kremowa, bardzo przyjemna, maseczka jest koloru białego.


Działanie:
Spodziewacie się już, co napiszę prawda? :):) Jak ja nie lubię jednocześnie suchych, lekko spuszonych, a jednocześnie obciążonych fal. A takie właśnie włosy zapewnia mi użycie maseczki perfect me natural oils ;) Jednak mieszanka silikonu, quaternium i gliceryny to nie najlepszy wybór dla moich włosów. Powiem szczerze, że ja już z góry potrafię w miarę przewiedzieć działanie jakiegoś produktu na moich włosach. Tak samo było z tą maseczką - wzięłam ją tylko dlatego, że była w saszetce i nie musiałam długo jej męczyć. Jedno opakowanie wystarczyło mi na dwie aplikacje, choć zapewne dłuższe i gęstsze włosy mogą ją mieć na jeden raz. Nie była droga, wiem, że można ją zakupić w pełnowymiarowym opakowaniu. Sama z pewnością nie skuszę się już ani na wersję różową, ani pomarańczową. Myślę jednak, że maseczka ta może dobrze spisać się na włosach lubiących glicerynę i potrzebujących dociążenia :) Mnie niestety gliceryna w większych ilościach puszy, a oblepiacze nierzadko obciążają. Coraz bardziej myślę o powrocie do metody CG, nawet lekko naginanej, ale CG ;) Nie mam zdjęcia po tej włosowej katastrofie, ale uwierzcie mi, że jednocześnie suche, spuszone i lekko strączkujące się po myciu falo-loki nie prezentują się najlepiej ;)

Ciekawa jestem, jak maseczka spisała się u Was - wiem, że sporo z Was się na nią skusiło :) Całuję :*

Paczuszka od Jessicurl + jeden zestaw dla Was :)

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Pisałam Wam kilka dni temu, że mam dla Was małą niespodziankę :) Właśnie przed chwilką dostałam wielką i ciężką paczuszkę z kosmetykami Jessicurl. Jest to specjalna seria do kręconych i falowanych włosów - czyli w sam raz dla nas. Kosmetyki nie są niestety dostępne w Polsce, jednak możecie zgarnąć jeden zestaw dla siebie :) Następnym razem zrobię wpis stricte rozdaniowy, zatem będzie można się śmiało zgłaszać - zwłaszcza, że jest o co walczyć, same zobaczcie ;)


Jest to specjalna seria Light & Luminous. W jej skład wchodzą: szampon, odżywka nr. 1 do codziennego stosowania, odżywka nr. 2 ekstra nawilżająca, spray do stylizacji włosów, krem do stylizacji oraz spray reanimujący skręt na drugi dzień. I to będzie zestaw dla jednej z Was ;) W mojej paczuszce dodatkowo, za moją prośbą, znalazł się żel do stylizacji oraz olejek do włosów. Kosmetyki mają lawendowo-cytrusowy zapach, dla mnie z mocną przewagą lawendy :) Przedstawiam Wam składy i zdjęcia z bliska :)

Szampon do codziennego stosowania
Szampon ma lżejsze detergenty, olejki eteryczne, guar (ciekawe, czy będzie obciążał) oraz nawilżający panthenol dalej w składzie. Nie powinien przesuszać włosów, zobaczymy :)


Odżywka do codziennego stosowania 
Bazą odżywki jest emolient i olej kokosowy, dalej kilkanaście roślinnych ekstraktów, jest też olej jojoba i awokado. Zobaczymy, ile jest tych ekstraktów i czy odżywka jest na tyle emolientowa, że mnie nie przesuszy ;) Jest kilka roślinnych produktów, które lubię, skład jednak musi być mocno emolientowy, dam Wam znać, jak się spisuje ;)

Odżywka ekstra nawilżająca
Tutaj już bardziej na bogato :) Po emoliencie masło shea, olej jojoba i awokado. Dalej nawilżający sok z aloesu, lecytyna i hydrolizowana mąka owsiana - tutaj zdaje się, że będą proteinki. Dalej już bogactwo ekstraktów roślinnych i olejki eteryczne na końcu - odpowiadają one za piękny zapach produktu :)

Krem do stylizacji włosów
Wydaje mi się, że to cięższy zawodnik, to samo o swoim produkcie pisze Jessi :) Wystarczy pewnie odrobinka, żeby nie obciążyć włosów, zwłaszcza tych delikatniejszych. Z początku mamy tutaj polimer a dalej ładne emolienty, w tym olej jojoba. Potem nawilżający sok z aloesu, siarczan magnezu, olejki eteryczne i guar. Nie powinien robić suchych strączków jak żel :)

Spray do stylizacji włosów
Bardzo ciekawy produkt do stylizacji włosów, podejrzewam, że może też służyć jako odżywka b/s przed stylizatorem. Po wodzie mamy esktrakt z lnu, dalej gliceryna (ciekawe, czy spuszy mnie w wilgotną pogodę hehe), olej jojoba i nawilżający sok z aloesu. Siarczan magnezu i olejki eteryczne. Może też spisać się dobrze do odświeżania skrętu na drugi dzień, sprawdzimy ;)

Spray do odświeżania skrętu na następny dzień
Tutaj mamy już typowy spray na drugi dzień, albo po prosty do odświeżania skrętu np. po powrocie z pracy czy szkoły :) Dużo nawilżaczy - po nawilżaczach włosy mocno się kręcą, ale czasem też puszą, miejmy to na uwadze. Po wodzie gliceryna, dalej siarczan magnezu (muszę doczytać o jego roli w pielęgnacji włosów, może wzmacnia skręt), sok z aloesu, olej jojoba i olejki eteryczne. Jeśli nie spisze się i zacznie mnie puszyć, pewnie użyję go do jakiejś mieszanki do olejowania albo będę aplikować pod olej.

Tutaj kolejne dwa produkty, które zażyczyłam sobie do mojej paczuszki ;)

Żel do włosów
Żel oparty jest na polyquternium i hydroksycelulozie, która ponoć robi cuda z lokami - było o niej kiedyś głośno, nie wiem, czy nie na wizażu w zakręconym wątku? Zobaczymy, jak się spisze :) Dalej olej jojoba, olejki eteryczne, nawilżający panthenol i jeszcze jedno pq. Żel nie powinien puszyć włosów. No i nie będzie chyba aż tak mocnym zawodnikiem, jak np. męski syoss, za mało polimerów ;)

Olejek do włosów
Mieszanka bardzo ładnych olejków do włosów, w skład której wchodzi olej awokado, jojoba, kokosowy i kilka olejków eterycznych, które nadają produktowi piękny zapach. Można stosować do olejowania całych włosów albo w ilości 1-2 kropelek na końcówki. 

Taki jeden zestawik otrzymacie :) Postaram się jak najszybciej zrobić post zgłoszeniowy.






Słyszałyście już o kosmetykach jessicurl? A może skusiłam Was choć troszkę? :) Całuję :*

Rozdanie u kasianafali.pl - kosmetyki do włosów falowanych i kręconych Jessicurl

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Jako, że mam dziś imieniny, to dla odmiany miła niespodzianka dla moich Kochanych Czytelniczek - i Czytelników, bo wiem, że takowi też są ;) Mam dla Was piękny, duży zestaw kosmetyków do włosów falowanych i kręconych od Jessicurl - KLIK. Produkty te nie są niestety dostępne w Polsce, ale jedna osoba ma szansę otrzymać cały zestaw dla siebie :) Nie chciałam nikogo dyskryminować, zatem zgłaszać można się zarówno na blogu, jak i na facebooku :) Na blogu mogą zgłaszać się osoby, które nie posiadają facebooka, a na facebooku osoby, które nie posiadają konta na bloggerze i nie mogłyby mnie publicznie obserwować :) Jeśli odpowiecie mi na dodatkowe pytanie, dostaniecie dodatkowo jeden los - ale nie jest to oczywiście koniecznie, to Wasza dobra wola :) Zaczynajmy :)

25 listopad 2016r. - 25 grudzień 2016r.


W poprzednim poście porobiłam zdjęcia wszystkich produktów, które można wygrać, razem ze składami - zerknijcie sobie, bo jest o co walczyć :) KLIK KLIK. 

Jeszcze szybciutko prosty REGULAMIN:
*rozdanie trwa od dzisiaj, czyli od 25 listopada 2016 roku przez miesiąc, do 25 grudnia 2016 roku, z zastrzeżeniem, że mogę ten czas nieco wydłużyć
*paczuszkę dla wygranej osoby wysyłam na swój koszt
*wygrywa tylko jedna osoba
*każda osoba może zgłosić się jeden raz
*nie wysyłam paczek za granicę

Aby się zgłosić, należy:
*publicznie obserwować mojego bloga - jest to warunek konieczny - 1 los
*można (ale nie trzeba) polubić kasianafali.pl na facebooku - 1 los
*umieścić banner z powyższym zdjęciem na swoim blogu (np. w pasku bocznym) i podlinkowaniem do tego posta - 1 los
*odpowiedzieć na proste pytanie (nie jest to koniecznie) - co zrobić, aby fale i loki wyglądały jak najlepiej (może to być jakiś przepis na maseczkę super nawilżająco-odżywiającą, na jakiś zabieg czy sposób na stylizację) - 1 los
*podać swój adres meilowy :)

Do zdobycia są zatem aż 4 losy, co zwiększa znacząco szansę na Waszą wygraną :) Aby jednak się zgłosić, wystarczy tylko jeden los za publiczne obserwowanie mojego bloga.Osoby na facebooku również mogą zdobyć 4 losy, tylko troszkę za coś innego ;)

Wzór zgłoszenia:
*obserwuję bloga jako:
*lubię kasię na fali na facebooku jako:
*banner na blogu TAK/NIE i adres bloga:
*odpowiedź na pytanie:
*mój adres e-mail:


Taki jeden zestaw, jak w torebce dla Was ;)

Życzę wszystkim powodzenia, ktoś będzie miał miły prezent na święta :) Całuję :*

Ziaja kuracja olejkami arganowym i tsubaki - skoncentrowana maska wygładzająca - nowa maseczkowa miłość :)

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Przepraszam za kilka dni przerwy, ale dopadło mnie okropne choróbsko i nie miałam nawet siły siedzieć przed komputerem. Dzisiaj jest już lepiej, za parę dni powinnam być jak nowa :) Tymczasem muszę, po prostu muszę wreszcie napisać Wam o cudownej maseczce do włosów, której od trzech tygodni używałam najczęściej. Pamiętacie, jak pokazywałam na moim instagramie nową maseczkę Ziaji z olejem arganowym i tsubaki? Właśnie o niej będę dziś śpiewać hymny pochwalne, będą też zdjęcia włosów po tym nawilżającym cudeńku, zapraszam :)



Skład:
Skład można najprościej określić jako emolientowy z dodatkiem nawilżającego panthenolu - brzmi to idealnie dla moich włosów. Nie ma tutaj silikonów ani innych oblepiaczy, maseczka zatem nie będzie bardzo ciężka - ale za to jest zgodna z metodą CG - to taka przydatna informacja dla właścicielek dal i loczków :) No to zajmijmy się analizą składu - po wodzie mamy emolient, antystatyk, kolejny emolient i kolejny antystatyk, no i kolejny emolient :) Tak mi przyszło teraz do głowy, że mogłaby przez te antystatyki dobrze nadawać się do mycia włosów maseczką, ale żal mi jej używać w tym celu. Dalej nawilżający panthenol - ten nawilżacz moje fale bardzoooo lubią, następnie tytułowe oleje - olej arganowy i olej tsubaki, czyli olej z kamelii japońskiej. Konserwant i zapachy. Tyle ;)


Konsystencja i zapach:
Maseczka pachnie bardzooooo intensywnie, tak jakby luksusowo :) Jest to naprawdę mocny zapach, który wyczuwam jeszcze kilka godzin po umyciu. Na szczęście jest ładny i nie drażni mojego ciążowego nosa ;) Może jednak denerwować, jeśli nie przypadnie nam do gustu. Konsystencja jest bardzo przyjemna, to taki bardzo gęsty krem, jak na maseczkę przystało.


Działanie:
Lubię, jak maseczka podkreśla skręt moich fal, ładnie je nawilża i delikatnie dociąża, jednak bez obciążania. Ziaja spełnia wszystkie te warunki :) Skręt mam po niej zawsze mocniejszy i ładniejszy, mimo że w składzie nie zawiera żadnych protein. Fale po maseczce są nawilżone i takie aksamitne w dotyku - bardzo lubię ten efekt po panthenolu, tak zupełnie inny, niż po glicerynie ;) O dziwo, mogę jej używać w czasie obecnej pogody, która nas nie rozpieszcza - pewnie przez sporą zawartość emolientów ;) Ziaja bardzo ładnie dociąża moje fale, chociaż nie jest to jakieś mega mocne dociążenie - włosy, które potrzebują czegoś bardzo ciężkiego mogą być zawiedzione. Bardziej polecam ją dla włosów zdrowych i suchych z natury, a nie takich, które trzeba dociążyć albo wręcz lekko przeciążyć ;) Maseczka nie zawiera silikonów, jest idealna do metody CG - curly girl :) Producent pisze o ochronie termicznej - nie wiem, czy sama zawartość olejków wystarczy, ja bym tu jednak w celu ochrony termicznej dorzuciła trochę silikonów, ale często na te obietnice producenta patrzę przez palce ;) Wklejam obiecane zdjęcia moich fal po użyciu maseczki ziaja z olejem arganowym i tsubaki, możecie również zerknąć do listopadowej środy dla włosów, tam też pokazywałam efekty po ziaji. Mam nowego nawilżającego ulubieńca, wreszcie coś bez gliceryny :)



Na pewno skuszę się na jej wzmacniającą siostrę, tam już są proteinki. Czujecie się zachęcone? :) Całuję :*

Włosy w listopadzie 2016r.

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Tym razem post aktualizacyjny będzie na czas - wszakże mamy sam początek grudnia :) W listopadzie czułam się już dużo, dużo lepiej - no może nie licząc mojej ostatniej infekcji i megaaaa kataru ;) Bogatszą pielęgnację odczuły także moje włosy, za co odwdzięczyły mi się bardzo ładnym skrętem i zdrowym wyglądem. Zapraszam na najnowszą, włosową aktualizację.


Olejowanie:
Tym razem poświęciłam włosom dużo więcej uwagi i olejowałam je dobrych kilka razy, na pewno około 7-8 - co u mnie jest naprawdę bardzo dobrym wynikiem :) Postawiłam tym razem na czysty olej lniany oraz na olejek jedwabny z ecolabu - który w składzie zawiera właśnie głównie olej lniany. Oba jak na razie spisują się u mnie wspaniale, a dostaję coraz więcej głosów od Was, że jest to ten z najlepiej spisujących się olejów, zwłaszcza dla włosów o wyższej porowatości.

Mycie:
Rzadziej myję włosy maseczką, na rzecz delikatnego szamponu. O ile skóra głowy bardzo lubi mycie maskami, tak już długość na drugi dzień jest troszeczkę bardziej obciążona. Jeszcze dojdzie do tego, że co mycie będę musiała myć całość mocniejszym szamponem, szaleństwo :D Najczęściej stosowałam szampon regenerujący ecolab na zmianę z szamponem odżywczym bania agafii. Pod koniec miesiąca do pielęgnacji włączyłam również delikatny szampon od jessicurl.

Odżywianie:
Tutaj pojawiło się sporo nowości, ale już o kilku z nich mam wyrobione zdanie, czas wreszcie popisać te wszystkie recenzje :) Stosowałam głównie produkty emolientowe i nawilżające. Emolientów dostarczał mi balsam planeta organica afryka z masłem mango, zaś nawilżenia odżywka ziaja codzienna pielęgnacja z olejem jojoba,  maseczka z olejem arganowym i tsubaki oraz odżywka faith ina nature z olejem jojoba (odżywki mają cudowne składy!). Pod koniec miesiąca zaczęłam testować także dwie odżywki jessicurl, jedną bardziej bogatą z masłem shea, drugą lżejszą z kokosem i ziółkami. Nie mam jeszcze wyrobionego zdania, musicie poczekać, bo sporo tego, a nie chcę pisać nic pochopnie. Protein dostarczała mi wspaniała maseczka Dr. Sante z olejem arganowym, tak raz na kilka-kilkanaście dni. B/s - oczywiście rozwodniony kallos multivitamin.

Stylizacja:
O, tutaj duża różnorodność, głównie dzięki produktów jessicurl :) Intensywnie testuję żel i krem do stylizacji, a także płyn do stylizacji i do reanimacji włosów na drugi dzień. Za jakiś czas napiszę Wam o tych produktach coś więcej :)

Półprodukty:
Niezbyt często coś wzbogacałam w tym miesiącu, czasem troszkę oleju do maski, czasem panthenolu, ale niezbyt często ;) Raz czy dwa razy płukanka lniana.

Końcówki:
Rzadko zabezpieczam końcówki, kiedy stylizuję włosy żelem - bywa, że wtedy zbyt mocno je obciążę. W wyjątkowo paskudną pogodę chowam włosy pod bawełnianą czapkę albo daję dosłownie 1-2 krople olejku, najczęściej z pestek śliwki.


Może Cię zainteresować:


Skusiłyście się na jakiś nowości do włosów? U mnie ostatnio tego sporo, muszę sobie dać bana zakupowego :) Całuję :*

Kręcone problemy - jaki szampon do mycia falowanych i kręconych włosów?

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Często pytacie mnie, czym najlepiej myć włosy falowane i kręcone. A no bo one szybciej się przesuszają, to wypadałoby czymś delikatniejszym. Skóra głowy za to się przetłuszcza po czymś delikatnym, a długość reaguje źle na mocne szampony. I co tu zrobić? Ciężko znaleźć jednoznaczną odpowiedź, ponieważ każdy musi znaleźć coś dla siebie ;) Postaram się jednak dać Wam kilka propozycji, czym można spróbować myć nasze fale i loki, aby były zadowolone - zapraszam na kolejny post z serii "Kręcone problemy" :)



A dlaczego nie można myć zwykłym, drogeryjnym szamponem?
Oczywiście że można, ale wielu falom i loczkom taki szampon nie służy :) Mówię o takim typowym szamponie, typu dove, gliss kur, nowe joanny i inne mocno reklamowane produkty. Szampon taki najczęściej posiada mocne detergenty oraz nierzadko silikony i inne oblepiacze. A dlaczego nie służy? Mocne detergenty niestety lubią przesuszać nasze kręcone/falowane włosy, a te już same w sobie są dość suche. Bardzo często włosy ze skrętem mają także wyższą porowatość, niż włosy proste - acz nie jest tak zawsze, często po dłuższym czasie pielęgnacji nasza porowatość spada, włosy stają się zdrowsze i mocniejszy szampon może być wręcz konieczny, ale o tym napiszę później. Natomiast silikony i oblepiacze lubią nadbudowywać się na naszych włosach i osłabiać tym samym ich skręt. Oczywiście można próbować - a nuż któryś z typowych drogeryjnych szamponów dobrze się u nas spisze, jednak po korespondencji z moimi Czytelniczkami wiem, że nie dzieje się to zbyt często ;)

To czym w końcu mam myć?
Opcji mamy kilka, omówimy sobie tutaj je po kolei :) Postaram się też podpowiedzieć, na jakich włosach może spisać się dana metoda mycia ,zaczynajmy:

1. Delikatny szampon
Mycie włosów, które są falowane lub kręcone delikatnym szamponem wydaje mi się zawsze najlepszą opcją :) Włosy nie są tak przesuszane, jak po agresywnym detergencie, a skóra głowy często uspokaja się. Oczywiście tutaj wszystko zależy od preferencji - wielu osobom takie delikatne detergenty mogą nie służyć, zwłaszcza mówię tutaj o skórze głowy. Włosy też mogą być niedomyte, choć w większości przypadków, delikatny szampon, którzy odpowiednio sobie dobierzemy, spisuje się na wielu falowanych i kręconych włosach. Oczywiście pamiętajmy, aby raz na czas (może to być raz na 10 dni albo i raz na miesiąc) oczyścić włosy prostym, oczyszczającym szamponem, np. barwa. Co delikatnego i godnego polecenia mamy do wyboru?

*Szampony ecolab:
Jak widzicie, jestem prawdziwą fanką ecolabów :) Mają one naprawdę delikatne składy, oprócz tego wyciągi ziołowe, ekstrakty oraz oleje. Najbardziej odżywcza wydaje mi się wersja regenerująca z żurawiną oraz odżywcza z awokado - na zdjęciu u góry. Ten szampon na dole jest dedykowany włosom przetłuszczającym się, faktycznie działa po jakimś czasie, pięknie pachnie pigwą, ma więcej ekstraktów ziołowych. Składy możecie sobie zobaczyć np. na Lawendowej Szafie. Jest jeszcze wersja wzmacniająca i uspokajająca skórę głowy.

*Szampony babydream:
Kilka lat temu, na zakręconym wątku na wizażu królowała klasyczna wersja szamponu babydream, to ten z dzieciaczkiem na etykiecie. Przez lata jednak zauważyłam, że nie służy on wielu falom i loczkom - a to włosy są po nim jakieś takie spuszone i zbyt latające, a to skóra głowy marudzi. Dużo lepiej spisuje się wersja ułatwiająca rozczesywanie włosów, z lewkiem na etykiecie ;) Oczywiście można spróbować zarówno jednego, jak i drugiego, nie są drogie, a dostępność jest bardzo dobra - rossmanny są prawie wszędzie ;)

*Szampony sylveco:
Sylveco ma w swojej ofercie dwa produkty myjące - szampon pszeniczno-owsiany oraz balsam myjący z betuliną. Oba oparte są na delikatnych detergentach, dodatkowo mają sporo dobroci - szampon posiada miód, panthenol oraz proteiny pszeniczne i owiane, natomiast balsam: miód, panthenol, masło shea oraz olej jojoba. W moim przypadku nie spisały się niestety oba - zarówno przez obciążenie gumą guar, jak i puch i matowość. Tak na moje włosy działa niestety miód ;) Ale wiem, że wiele fal i loczków je chwali, zatem polecam spróbować, może uda się zdobyć chociaż próbki, bo wiem, że są.


*Szampon biolaven:
Och, to jest mój ukochany szampon, jednak nie mogę go używać zbyt często. Dlaczego? Ponieważ w składzie ma gumę guar - a składnik ten bardzo skutecznie i mocno oblepia moje włosy i się na nich nadbudowuje. Już po 3 myciach pod rząd biolavenem, muszę włosy oczyszczać szamponem barwy dwukrotnie - a za mocnymi szamponami to one niestety nie przepadają. Używam go zatem tylko od święta, jeśli chcę mieć ładnie pokręcone i dociążone fale. U Was jednak może spisać się wspaniale, wiem, że wiele osób nie reaguje na niego aż takim obciążeniem. Do tego wspaniale pachnie - spróbujcie koniecznie :)

*Szampony vianek:
Zarówno seria biolaven, jak i vianek produkowane są przez wyżej wymienioną markę sylveco :) Vianek również w asortymencie ma kilka ciekawych szamponów - nawilżający, odżywczy oraz normalizujący. Nie testowałam żadnego z nich, ale może kiedyś na któryś się skuszę  :)

*Płyny facelle: 
U mnie osobiście żaden płyn facelle nie spisał się do mycia włosów, wiem jednak, że są falowane i kręcone głowy, które z powodzeniem ich używają ;)

Dla kogo mycie delikatnym szamponem?
Metoda ta może najlepiej spisać się w przypadku włosów, które reagują dużym przesuszeniem i podrażnieniem skóry głowy na agresywne szampony oraz u tych, których obciąża mycie maseczką. Jest to moim zdaniem najbardziej uniwersalna metoda mycia fal i loków i od niej polecam zacząć poszukiwania idealnego myjadła ;)


2. Maska
Jeśli czytacie mojego bloga już jakiś czas, to z pewnością wiecie, że włosy można myć także maseczką czy odżywką :) Na blogu znajduje się nawet cała zakładka, która mówi o myciu włosów maseczką - KLIK KLIK. Obecnie najbardziej sobie chwalę w tej roli maskę scandic fruit oraz maskę kallos multivitamin. Moja skóra głowy uwielbia tę metodę, włosy na długości są bardzo miękkie i dociążone, chociaż ostatnio mam wrażenie, że robią się zbyt zdrowe na używanie tej metody co mycie. Warto jednak spróbować i nie zrażać się od razu, a na początek polecam przeczytać TEN TEKST. No i może jeszcze TEN :)


Dla kogo mycie włosów maską?
Przede wszystkim polecam tę metodę dla włosów wysokoporowatych, bardzo suchych i zniszczonych. Metoda ta uratowała moje fale na samym początku pielęgnacji - nie przesuszałam ich dodatkowo szamponem. Skóra głowy i włosy musiały się przyzwyczaić do tej metody mycia - do tej pory były traktowane mocnymi detergentami i buntowały się na taką delikatną metodę ;) Wszystko trwało jakoś kilka myć, potem skóra głowy była bardzo ładnie domyta, długość włosów uwielbiała tę metodę wiele lat ;) Teraz mam już troszkę za zdrowe włosy, ale nadal myję je czasem maseczką ;)


3. Mycie włosów normalnym szamponem z SLS bez silikonów
Oczywiście można również fale i loki myć zwykłym, oczyszczającym szamponem z SLS bez silikonów. Czemu nie polecam silikonów w szamponach? Pisałam na samej górze ;) Przykładem takiego oczyszczającego szamponu są znane i lubiane szampony barwa. Sama stosowałam kiedyś szampony rodzinne ziaja, takie w dużych brązowych butelkach, najmilej wspominam lawendowy :) Godne polecenia są także szampony joanny - prawdziwe zdzieraki ;)



Dla kogo mycie włosów oczyszczającym szamponem?
Z pewnością dla włosów ze skrętem, które są z natury cieńsze i mają niższą porowatość. Dla osób, których skóra głowy (a czasem także długość włosów) nie akceptuje ani maski, ani żadnego delikatnego szamponu. Co jednak, jeśli osoby takie mają przesuszoną długość włosów i taki mocny szampon źle na nie wpływa? Pozostaje nam ostatnia metoda, czyli...


4. OMO - odżywka, mycie, odżywka
O metodzie OMO słyszała chyba większość włosomaniaczek :) Metoda ta polega na tym, aby przed nałożeniem szamponu, zaaplikować na wilgotne włosy porcję maseczki lub odżywki, nawet w ilości łyżki czy dwóch, w zależności od długości i gęstości włosów. Robi się to po to, aby uchronić długość włosów przed wysuszającym działaniem szamponu. Wiele osób chwali sobie tę metodę, są również takie, które nie widzą większych efektów ochronnych maski i nadal obserwują wysuszenie długości włosów. Osobom takim mogę polecić spróbować na długość przed myciem nakładać coś bardziej odżywczego. Najczęściej poleca się do metody OMO kallosy, a mogą być one za słabe. Może lepiej spróbować jakiegoś silikonowego, emolientowego garniera? Albo innej maseczki z silikonem. Ważne, aby w tej metodzie nie trzeć mocno szamponem długości włosów, niech spływająca piana umyje je sama, można dosłownie raz przejechać pianką z góry do dołu i zaraz spłukać szampon. Po wszystkim warto nałożyć na włosy "drugie O", czyli po prostu odżywką lub maskę ;)



Dla kogo mycie metodą OMO?
Dla fal i loczków, których skóra głowy toleruje tylko mocny szampon, a długość przesusza się od agresywnych detergentów. Metoda ta dość często używana była na zakręconym wątku na wizażu - tak samo jak mycie włosów maseczką ;)



Może Cię zainteresować:
Maska scandic fruit do mycia włosów
Maska kallos multivitamin do mycia włosów
Szampon babydream ułatwiający rozczesywanie włosów
Ecolab szampon regenerujący
Biolaven szampon z winogronem i lawendą
Płyn do higieny intymnej facelle
Barwa szampon rumiankowy


Wydaje mi się, że wyczerpałam temat :) Koniecznie podzielcie się jeszcze Waszymi myjącymi typami - na pewno znacie jeszcze inne delikatne szampony, ja bardzo wielu nie używałam, ponieważ znalazłam ulubieńców ;)

Jaką metodą myjecie Wasze fale/loki? Macie swoje ulubione myjadło? Całuję :*













Ziaja maska intensywna odbudowa z ceramidami - bardzo ciekawy i zarazem dziwny produkt ;)

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Teraz zasypię Was troszkę recenzjami, bo nazbierało mi się w ostatnich miesiącach kilka masek i odżywek, o których jeszcze nie pisałam :) Wiem, że jednymi z najbardziej lubianych przez Was postów są właśnie recenzje wraz z efektami uwiecznionymi na zdjęciach moich włosów, zatem z przyjemnością się za to zabieram. Bohaterką dzisiejszego posta jest ziaja - maska intensywna odbudowa z ceramidami. Kupiłam ją już dobrych kilka miesięcy temu (KLIK instagram), długo jednak nie mogłam wyrobić sobie o niej opinii. To taki mały dziwak - dlaczego? Zaraz się przekonacie, zapraszam do dalszej części posta :)

Skład:
Tradycyjnie recenzję zaczniemy od składu, a ten jest bardzo ciekawy :) Ogólnie produkt mogę określić jako mocno emolientowy z niewielkim dodatkiem nawilżającego panthenolu oraz ceramidów - nieczęsto można je spotkać w produktach do pielęgnacji włosów. Zatem - zaraz po wodzie znajdziemy emolient,antystatyk, silikon zmywalny łagodniejszym detergentem, kolejny antystatyk,emolient,kondycjoner (może obciążać), nawilżający panthenol i bardzo ciekawy kompleks ceramidowy.

Więcej o kompleksie ceramidowym możecie przeczytać np. na mazidłach czy naturalissa :)


Konsystencja i zapach:
Ziaja z ceramidami ma dość rzadką konsystencję, zupełnie inną, niż w większości znanych mi maseczek. Przez to jest dość niewydajna - nie używam jej bardzo często - o czym za chwilkę - a mam już mniej niż 1/3 słoiczka. Maska ma naprawdę intensywny, perfumowany zapach, troszeczkę mi on przeszkadza, na szczęście praktycznie ulatnia się z on włosów  po wysuszeniu.


Działanie:
Często mam tak, że już po kilku użyciach jakiejś maseczki wiem, jak będzie ona się spisywać. Tutaj jednak było zupełnie inaczej - początkowo ziaja raz spisywała się pięknie, innym razem niezbyt dobrze. Sekret tkwi w tym, aby nie stosować jej zbyt często. Nie wiem, czy wpływ na to mają zawarte w niej ceramidy, czy cokolwiek innego. Kiedy nałożę ziaję tak raz na 10-14 dni, włosy są po niej bardzo fajne - takie jakby grubsze, mięsiste, błyszczące, ładnie wygładzone, ale jednocześnie z przyjemną objętością. Troszkę osłabia ona skręt, ale dzieje się tak pewnie przez silikon znajdujący się w składzie. Myślę, że może być to fajna maska dla falowanowłosych, które suszą włosy na prosto. Mogłaby lepiej nawilżać, czasem wzbogacałam ją dodatkowym panthenolem;) Maska zbyt często stosowania nie działa jednak tak dobrze - mam wrażenie, że lekko przesusza i matowi włosy. Nie wiem, na jakich włosach mogłaby się spisać najlepiej, jeśli jednak coś nam w niej nie pasuje, możemy spróbować używać jej rzadziej.

Zamieściłam na blogu jedną niedzielę dla włosów po maseczce ziaja intensywna odbudowa z ceramidami, możecie zobaczyć ją TUTAJ, akurat włosy suszyłam na prosto i zawinęłam potem w ślimaczka:


Może Cię jeszcze zainteresować:
Ziaja skoncentrowana maska wygładzająca z olejami arganowymi i tsubaki
Ziaja maska intensywne wygładzanie do włosów niesfornych
Ziaja odżywka oliwkowa do włosów


Lubicie maseczki albo odżywki do włosów od ziaji? :) Całuję :*

Kręcone problemy: czy ja mam fale, czyli jak zbadać falowaną stronę swoich włosów?

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Wiele z Was skarży mi się, że od kiedy pamięta, ma na głowie ciężki do okiełznania puch, a włosy odstają i wyglądają jak sianko, podczas gdy koleżanki cieszą się gładką i prostą taflą zaraz po wysuszeniu. Sama przez wiele długich lat kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, iż jestem posiadaczką falo-loków. Zawsze traktowałam je jak włosy proste, suszyłam na prosto, rozczesywałam kilka razy dziennie i bardzo złościłam się, bo uwielbiały się puszyć. Nawet w szkole nazywano mnie bardzo pieszczotliwie lwem albo babą jagą - niestety nie było to dla mnie zbyt miłe ;) Kiedy w 2010 roku trafiłam na zakręcony wątek na wizażu i dowiedziałam się, że moje włosy mają tendencję do skrętu, rozpoczęłam moją kręconą przygodę. Chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć, jak możecie sprawdzić, czy macie fale lub loki. Podejrzewam, że jednak właścicielki loczków szybciej są w stanie się zorientować, że mają loki - te same po prostu skręcają się po umyciu czy kręcą w czasie deszczu. Z falami bywa trudniej, bo długo lubią udawać włosy proste, a bardzo lubią się puszyć i przez to wyglądać nieestetycznie, jeśli będziemy je traktować jak włosy proste. Zaczynajmy ;)


Przestań traktować swoje włosy jak włosy proste :)
Myślę, że pierwszą i podstawową zasadą, jeśli podejrzewamy nasze włosy o falowaną albo kręconą naturę, jest to, aby przestać traktować je jak włosy proste. Czyli nie rozczesujemy ich na sucho (zwyczajnie się wtedy podprostują i mocno spuszą) oraz nie suszymy na prosto (chyba że po takim suszeniu zawiniemy je w koczka ślimaczka czy jakąś pętelkę, co pozwoli im się naturalniej pofalować). Radzę jednak na początku nie suszyć włosów na prosto, bo to może je tylko spuszyć i zniekształcić.

1. Zajmijmy się najpierw suszeniem:
Jak wysuszyć te nasze włosy, jeśli nie normalnie suszarką, z góry, na prosto? Najlepiej byłoby spróbować wysuszyć je suszarką z dyfuzorem - TUTAJ POST ZE ZDJĘCIAMI. Nie jest to jednak konieczne i od razu nie musimy kupować nowej suszarki z taką końcówką. Wystarczy, że w takie bardzo mokre włosy po umyciu wgnieciemy niewielką porcję stylizatora (np. żel do włosów, kapka kremu do loków czy niewielka ilość pianki, a nawet niewielka porcja jakiejś emolientowej lub emolientowo-nawilżającej odżywki) i pougniatamy je kilka minut. Teraz najlepiej zostawić je do naturalnego wyschnięcia. Albo wysuszyć suszarką z dyfuzorem, jeśli takowy posiadamy - wtedy prawdopodobnie skręcą się mocniej. Jeśli po wszystkim otrzymamy lekkie lub mocniejsze fale - to szansa, że mamy włosy skore do skrętu :) Jeżeli jednak będą to dziwnie powyginane, posklejane i nieładnie układające się włosy, prawdopodobnie nie mamy fal ani loków. Warto jednak spróbować 2 albo 3 razy wystylizować włosy w ten sposób, aby się przekonać, jak to jest u nas. Nie zarażajmy się również po 1 stylizacji, czasem potrzeba troszkę więcej czasu, zwłaszcza, jeśli nasze włosy do tej pory traktowaliśmy jak włosy proste.

Pierwszy raz pamiętam, że wgniotłam w moje włosy 2 porcje (1 porcja to taka moneta 5gr.) odżywki garnier awokado i karite, pougniatałam i wysuszyłam naturalnie na powietrzu - było wtedy lato i wyschły dość szybko. Otrzymałam już taki efekt, dzięki temu byłam pewna, że mam przynajmniej fale :)


2. Czas teraz na czesanie:
Wiele z Was pisze mi, że nie wyobraża sobie nie czesać włosów na sucho, że one takie się wydają potem posklejane, nieuczesane i w ogóle czujemy się tak nieporządnie. Na pewno jest to kwestia przyzwyczajenia, ale i odpowiedniej stylizacji. Jeśli nałożymy na nasze fale/loki tonę żelu/pianki, to następnego dnia faktycznie mogą nas spotkać nieestetyczne, posklejane strączki, które tylko proszą o rozczesanie się. Kluczem tutaj jest:
a). znalezienie odpowiedniego dla siebie stylizatora:
Wiecie, że sama na przykład nie znoszę pianek do włosów - przez kilka lat używałam już kilku, ale żadna nie spełniła moich oczekiwań. Słabo podkreślały skręt, dodatkowo zawsze sklejały i mniej lub bardziej matowiły mi włosy, czego bardzo nie lubię. Średnio spisują się także wszelkie kremy do loków czy fal, ale tutaj jest już lepiej, niż w przypadku pianek i czasem taki krem spisuje się całkiem fajnie. Najlepiej jednak spisują się u mnie żele do włosów - i to właśnie żele są również najczęściej używanym stylizatorem na zakręconym wątku na wizażu - KLIK. Żel często kojarzy nam się z taką twardą, sztywną skorupą. Jeśli jednak użyjemy go w odpowiedniej ilości i na odpowiednio przygotowane włosy - powinien spisać się całkiem dobrze. O żelach napisałam bardzo obszerny post TUTAJ. Naprawdę warto go przeczytać, jeśli planujemy rozpocząć naszą przygodę z żelem do włosów ;) Pamiętajmy, żeby nie nakładać też bardzo dużej ilości stylizatora, bo potem może on być najzwyczajniej na świecie wyczuwalny na włosach i może dawać uczucie takich nieprzyjemnych, suchych, matowych strączków. Jeśli używam żelu do włosów, daję teraz dosłownie 3 zielone groszki żelu, czyli bardzo mało.

b). reanimacja skrętu następnego dnia:
Fale i loki mają to do siebie, że niestety następnego dnia nie zawsze wyglądają tak, jak byśmy tego chciały i już chcemy sięgnąć po szczotkę, żeby je rozczesać.  Wieczorem możemy je pięknie wystylizować, a rano trzeba im często ten skręt przywrócić albo go poprawić. Na pewno wpływ może mieć to, jak możemy traktować nasze włosy nocą - polecam TEN WPIS - ale wiem, że wiele z Was nie wyobraża sobie spać w chusteczce czy z włosami przerzuconymi za łóżko. Sama powiem Wam szczerze, że śpię teraz normalnie, w rozpuszczonych włosach, a rano biorę się za ich reanimację. TUTAJ obszerny wpis o moich sposobach na reanimację. Ostatnio świetnie spisują się także SPRAYE JESSICURL, postaram się zrobić z półproduktów swój i podać Wam przepis, bo wiem, że kosmetyki jessicurl są niestety słabo dostępne i dość drogie.

3. Ograniczmy ilość silikonów i innych oblepiaczy:
Włosy dużo chętniej kręcą się, jeśli nie są obciążone silikonami i innymi oblepiaczami z masek, odżywek, szamponów i innych włosowych produktów. Fale mogą latami być pielęgnowane takimi ciężkimi kosmetykami i udawać włosy proste. Warto przynajmniej na początku ograniczyć albo całkowicie wyeliminować silikonowe kosmetyki, na czas badania falowanej/kręconej strony naszych włosów. W tym celu najpierw trzeba oczyścić włosy szamponem z mocnym detergentem, najlepiej dwukrotnie. Polecane są szampony barwy czy np. szampon joanna z pokrzywą. Następnie warto nałożyć pod czepek i ręcznik coś nawilżającego i odżywczego, ale bez silikonów lub ze śladową ich ilością. Na początek polecam np. maskę kallos aloe z kilkoma kroplami oleju czy któregoś biovaxa (do włosów blond, do włosów suchych i zniszczonych, do włosów ze skłonnością do wypadania z aloesem - można kupić sobie saszetki). Jest dużo innych, bezsilikonowych produktów, chciałam Wam wybrać te bardzo łatwo dostępne, bo z innymi może być problem. Po zmyciu już naszej maseczki, w ociekające wodą włosy wgniećmy niewielką ilość odżywki bez spłukiwania - dzięki temu nasze włosy będą lepiej zabezpieczone przed puchem i dużo lepiej zniosą porcję stylizatora. Taką odżywką może być kapka naszej maski, sama w tym celu używam emolientowych kallosów - multivitamin, blueberry, omega, cherry albo banana - można je lekko rozwodnić. Teraz lekko odciśnijmy nadmiar wody rękami - najlepiej nie za mocno, ponieważ stylizator na zbyt odciśniętych z wody włosach często nie prezentuje się zbyt dobrze. Prostujemy się, rozczesujemy włosy delikatnie grzebieniem albo palcami, robimy przedziałek i wgniatamy nasz stylizator - niewiele, lepiej na początku mniej, aniżeli więcej. Jeśli nie mamy stylizatora, mogą być to 2-3 groszki maski czy odżywki, najlepiej emolientowej albo emolientowo-nawilżającej. Ugniatamy włosy kilka minut. No i suszymy z dyfuzorem albo zostawiamy do naturalnego wyschnięcia. Nie dotykamy ich najlepiej w czasie schnięcia. Włosy oczyszczone bez silikonów i ponownie nie obciążane powinny kręcić się lepiej. Kallosy wprawdzie mają silikony, ale lżejsze i po zapachu, moje włosy ich tam praktycznie nie czują.

4. A jeśli mam fale/loki - to co potem?
Jeśli po naszych zabiegach zorientujesz się, że masz włosy skore do kręcenia się lub falowania, to ... czas najwyższy przeczytać całego mojego bloga ;) Oczywiście żartuję, ale wtedy będziemy szukać najlepszych dla siebie metod stylizacji, najlepszych szamponów, masek, odżywek czy stylizatorów. To bardzo fajna przygoda, sama wspominam ją bardzo mile ;) Sama postaram się Wam jak najwięcej podpowiedzieć, choć oczywiście nie jestem jasnowidzem i wiem, że potrzeby każdych włosów są inne ;) Jeśli spróbujecie wyeliminować chociaż na chwilę silikony, przestać czesać je na sucho i pougniatać po umyciu tak, jak Wam radziłam - możecie wysłać mi zdjęcia, co otrzymacie po 1, 2 czy 3 razie. Postaram się Wam coś doradzić i razem spróbujemy określić, czy z tych naszych fal czy loczków coś będzie, czy to jednak po prostu suche albo zniszczone włosy proste - i dlatego się puszą i odstają. 


Czy są tu jakieś osoby, które nie zdawały sobie sprawy z falowanej/kręconej strony swoich włosów i dopiero po dłuższym czasie się zorientowały? :) Bardzo jestem ciekawa, jak to było u Was :) Całuję ;*





Ziaja odżywka codzienna pielęgnacja - jak niepozorna ziaja spisała się na moich falach?

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Obiecałam Wam zaległe recenzje, zatem działam :) Kiedy sklep firmowy ziaja zaproponował mi współpracę, do testów wybrałam sobie niewiele włosowych produktów - czego teraz troszeczkę żałuję ;) Jednym z takich produktów była odżywka ziaja codzienna pielęgnacja. Stosowałam ją dosyć często w ostatnich miesiącach. Jesteście ciekawi, czy nasza polska ziaja zadowoliła mnie i moje fale? Zapraszam na recenzję.


Skład:
Skład odżywki ziaja codzienna pielęgnacja określiłabym jako emolientowo-nawilżający ze sporą ilością silikonów i składników, które powinny ładnie dociążać włosy. Zaraz po wodzie znajdziemy emolient, dalej antystatyk i silikon zmywalny delikatniejszym detergentem. Dalej kolejny emolient, filtr UV, parafina, nawilżający panthenol,olej jojoba - emolient, nawilżający glikol propylenowy oraz ekstrakt z aloesu. Dalej już konserwanty i substancje zapachowe.


Konsystencja i zapach:
Odżywka ziaja codzienna pielęgnacja ma taką typową, odżywkową konsystencję, nawet bardziej z tych rzadszych - nie jest przez to zbyt wydajna niestety. Zapach jest dużo delikatniejszy niż w przypadku niedawno opisywanych przeze mnie maseczkach tej firmy - typowo kosmetyczny, jakby lekko kwiatowy, delikatny, absolutnie nienachalny, nie wyczuwam go na włosach po zmyciu odżywki.

Działanie:
Nie wiem czemu, ale troszeczkę obawiałam się tych odżywek i długo podchodziłam do nich jak pies do jeża - chyba przez parafinę, która kiedyś nie bardzo służyła moim włosom. Jak okazało się - niepotrzebnie i teraz mam ochotę wypróbować jeszcze jakąś ;) Jak zatem ziaja spisuje się na moich falach? Na pewno muszę uważać na obciążenie - przez silikon i parafinę. Jednak dzięki tym składnikom moje fale są bardzo ładnie dociążone i jednocześnie pięknie nawilżone - dzięki kilku nawilżaczom. Odżywka ładnie spisuje się w niekorzystny punkt rosy, zapewne dzięki emolientom i tym cięższym składnikom. Fale łapią po niej piękny skręt, nie spodziewałam się tego ;) Jest jedna wada - dosłownie po 2,3 użyciach ziaji muszę włosy umyć czymś mocniejszym, tak działa na mnie niestety parafina ;) Jestem jednak mile zaskoczona, ponieważ lata temu moje włosy nie przepadały za tym składnikiem, widać coś im się odmieniło - i dobrze ;) Odżywka ta może służyć zarówno jako ta do spłukiwania, jak i bez spłukiwania. Od czasu do czasu stosuję ją jako typową b/skę, jednak mnie troszeczkę zbyt mocno obciąża, chyba że użyję naprawdę odrobinki - polecam jednak przetestować ją również właśnie jako produkt bez spłukiwania, zwłaszcza w przypadku fal i loczków.

Tutaj możecie zobaczyć moje włosy po użyciu ziaji, jak są ładnie skręcone, dociążone i nawilżone ;)

Może Cię zainteresować:
Ziaja odżywka oliwkowa
Ziaja maska wygładzająca z olejem arganowym i tsubaki
Ziaja intensywne wygładzanie do włosów niesfornych
Ziaja maska intensywna odbudowa do włosów suchych






Miałyście już którąś wersję tej odżywki?  Mnie teraz kusi wersja intensywne nawilżanie :) Całuję :*

Moje ulubione odżywki nawilżające do włosów

$
0
0
Witajcie Kochani :)
Jak tam przygotowania przed Świętami? :) U mnie odmraża się już łosoś, na noc go zamarynuje i jutro będę piec. Wigilię spędzę u moich rodziców, zatem nie miałam za dużo roboty w tym roku ;);) Nie tak dawno pisałam Wam o moich ulubionych maseczkach nawilżających do włosów - KLIK KLIK. W dzisiejszym poście pokażę za to ulubione nawilżające odżywki. Tutaj nie tak łatwo było je znaleźć, ponieważ ogólnie moje włosy dużo bardziej wolą maski, niż odżywki. Wyłuskałam jednak przez kilka lat pielęgnacji kilku ulubieńców, jesteście ciekawi, które kosmetyki do nich należą? Zapraszam :)


1. Odżywka faith in nature z olejem jojoba
Dostałam tę odżywkę w prezencie imieninowym od Męża :) Nie wiem, czy kosmetyki tej firmy można dostać u nas stacjonarnie, ale na pewno są na alledrogo albo w innych sklepach internetowych. Składy mają przepiękne, a jeśli marzy mi się ładne nawilżenie i pięknie pachnące włosy, sięgam właśnie po faith in nature z olejem jojoba. Uprzedzam jednak z góry - produkt ten nie ma silikonów, jest dość lekki, może nie dociążyć wystarczająco włosów, które bardzo tego potrzebują. Czasem używam jej solo, czasem z dodatkiem kilku kropel oleju - nawilża bardzo ładnie i wyczuwalnie, zapewne przez mój ulubiony panthenol. Może być jednak za słaba w przypadku bardzo suchych, odstających czy zniszczonych włosów. Koniecznie muszę skrobnąć dla Was recenzję, a mi marzy się już inna odżywka tej firmy. Pisałam kiedyś o jej aloesowej siostrze, tamtej używałam głównie na skórę głowy, ale wylądowała również kilka razy na długości włosów, przeczytajcie KLIK KLIK.

2. Odżywka ziaja codzienna pielęgnacja z olejem jojoba
O, a o tej ziajce pisałam Wam nawet w ostatnim poście TUTAJ :) To odżywka, która oprócz nawilżających składników zawiera także sporo emolientów, dzięki czemu nie spotyka mnie po niej puszenie i suchość włosów. Muszę tylko uważać na obciążenie i częściej myć włosy szamponem, ale teraz nie jest to dla mnie taki problem, jak kiedyś ;) Coraz częściej używam jej jako odżywki bez spłukiwania, po Waszych namowach, ale dosłownie w minimalnej ilości, coby fal za mocno nie obciążyć. Ziaja ma jeszcze kilka innych wersji, na pewno skuszę się na coś nowego, może na tę pomarańczową nawilżającą? :)

3. Balsam marokański planeta organica
Jak ja tęsknię za jego zapachem :) Najpierw zachwycałam się wielką odlewką, potem kupiłam sobie swój własny egzemplarz. Ten produkt nigdy nie przestanie mnie zadziwiać - mimo kilku ekstraktów roślinnych oraz gliceryny, działa na moje włosy idealnie - a wiecie, co ja często piszę o glicerynie ;) Wspaniale nawilża, cudownie wygładza, dociąża i uelastycznia moje fale. Po kilku dniach jednak dość mocno obciąża, pewnie przez quaternium - wtedy szampon odżywczy babuszki agafii (ten w saszetce) w ruch i już jest super ;) Recenzja znajduje się TUTAJ, a ja znowu muszę go sobie sprawić ;) Lubię także wersję turecką i tybetańską, jednak marokański balsam działa najlepiej.

4. Balsam odżywczo-regenerujący bania agafii
Tutaj mamy kolejny bardzo ciekawy produkt - przetestowałam już większość masek, odżywek i szamponów w saszetkach od babci agafii ;) Ulubionym balsamem jest wersja odżywczo-regenerująca z wieloma pięknymi olejami. Mimo, że balsam posiada średnio lubianą przeze mnie glicerynę, w tak emolientowym i olejowym towarzystwie spisuje się świetnie. Z pewnością balsam może nie dociążyć bardzo mocno włosów, które tego wymagają, moje nie mają już aż tak dużych potrzeb ;) Za to wspaniale pachnie, pięknie skręca i bardzo ładnie nawilża. Muszę do niego wrócić, jest u mnie w Kosmyku. Recenzja jest TUTAJ :)

Odżywek przez kilka lat przetestowałam dużo więcej, jednak z większości nawilżających nie jestem zbytnio zadowolona. Mnóstwo z nich zawiera morze gliceryny albo glikolu, bez odpowiedniego emolientowego wsparcia - moim włosom bardzo się to nie podoba ;)

Ciekawa jestem Waszych nawilżających ulubieńców, zdradzicie mi ich? :) Całuję ;*

Życzenia świąteczne + informacja o przedłużeniu konkursu ;)

$
0
0
Witajcie Kochani :) 
Brzuszki pewnie pełne po wczorajszej wigilijnej kolacji, przyznajcie się :) Ja tymczasem chciałabym Wam złożyćświąteczne życzenia. Życzę Wam dużo zdrowa, szczęścia i radości. Chciałabym, abyśmy wszyscy nauczyli się doceniać na co dzień te małe szczęścia, te drobnostki, które sprawiają, że chce się żyć. Żebyśmy uśmiechali się jeszcze więcej, a każdy problem czy przeciwność losu traktowali jako kolejną życiową lekcję. Po burzy zawsze wychodzi słońce :) Wesołych Świąt Kochani - czy to z rodzinką przy suto zastawionym stole, czy w trasie, czy gdziekolwiek jesteście :*



Na koniec króciutka informacja - zgodnie z Waszymi radami, przedłużam konkurs do 8 stycznia - to już po Nowym Roku będzie, po święcie Trzech Króli, spokojnie będę mogła wybrać zwycięzcę i wysłać paczuszkę -a nuż zgłosi się ktoś jeszcze :) Macie czas na zgłoszenia do 8 stycznia :* KLIK link do konkurs. Można zgłaszać się również na moim facebooku, jeśli ktoś nie ma konta blogger czy google+ - KLIK.



WESOŁYCH ŚWIĄT! :):*
Viewing all 512 articles
Browse latest View live