Witajcie Kochani :)
Pisałam Wam już kilkakrotnie, jak ciężko było mi się zmusić do wcierania wcierek - jednak zmobilizowałam się i postanowiłam wziąć udział w akcji, "Zapuśćmy się na wiosnę", organizowanej przez Ewę :) Dzisiaj chciałabym Wam napisać, ile centymetrów przybyło moim włosom po 4 miesiącach walki o przyrost. Zobaczycie także, czym walczyłam :)
Na początek zdjęcie porównawcze kłaczków - z końca stycznia oraz z końca maja :)
Czym walczyłam o szybszy porost włosów?
Zarówno przez luty, marzec jak i kwiecień wcierałam spray z szungitem od fratti oraz zażywałam kompleks witaminek B, a także witaminę D3 w sporej dawce od swansona. W maju do tego wszystkiego dołączył suszony skrzyp, który gotowałam jakieś 20-30 minut i piłam ze smakiem :)
Jakie osiągnęłam efekty?
W lutym włosięta bardzo szybko zareagowały na wyżej wymienione kuracje, ponieważ urosły aż 2cm! Jednak nie mogłam się powstrzymać i ścięłam jakieś 2cm jeszcze nieco przerzedzonych końcówek, zatem mamy bilans zerowy ;) W marcu przyrost był już słabszy, bo włosięta urosły kawałek ponad 1 standardowy cm, ale liczę go jako 1. W kwietniu - znowu bardzo ładny, prawie 2cm przyrost - dla mnie to wielki sukces :) W maju - znowu 1 cm ;)Łącznie przez te 4 miesiące urosło mi dodatkowych 6cm włosów - minus 2cm obciętych końcówek, co daje wynik 4cm na plusie bądź 6cm - jeśli by nie liczyć tych obciętych końców ;) Dla mnie to duży sukces, ponieważ włosięta niestety naturalnie rosną mi bardzo, bardzo wolno, rzadko osiągam ten typowy 1cm, a 2cm miesięcznie to już marzenie :)
Czy będę kontynuować działania?
Oczywiście - i z tego miejsca bardzo chcę podziękować Ewie, ponieważ dzięki niej zmobilizowałam się przede wszystkim do wcierania wcierek - z tym od zawsze byłam na bakier i zwyczajnie mi się nie chciało :) Teraz przystępuję do walki z suszonym skrzypem oraz balsamem-aktywatorem wzrostu z banii agafii - trzymajcie kciuki ;)
Brałyście udział w akcji u Ewy? Jak Wasze wyniki? :) Całuję :*