Witajcie Kochani :)
Wiele z Was skarży mi się, że od kiedy pamięta, ma na głowie ciężki do okiełznania puch, a włosy odstają i wyglądają jak sianko, podczas gdy koleżanki cieszą się gładką i prostą taflą zaraz po wysuszeniu. Sama przez wiele długich lat kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, iż jestem posiadaczką falo-loków. Zawsze traktowałam je jak włosy proste, suszyłam na prosto, rozczesywałam kilka razy dziennie i bardzo złościłam się, bo uwielbiały się puszyć. Nawet w szkole nazywano mnie bardzo pieszczotliwie lwem albo babą jagą - niestety nie było to dla mnie zbyt miłe ;) Kiedy w 2010 roku trafiłam na zakręcony wątek na wizażu i dowiedziałam się, że moje włosy mają tendencję do skrętu, rozpoczęłam moją kręconą przygodę. Chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć, jak możecie sprawdzić, czy macie fale lub loki. Podejrzewam, że jednak właścicielki loczków szybciej są w stanie się zorientować, że mają loki - te same po prostu skręcają się po umyciu czy kręcą w czasie deszczu. Z falami bywa trudniej, bo długo lubią udawać włosy proste, a bardzo lubią się puszyć i przez to wyglądać nieestetycznie, jeśli będziemy je traktować jak włosy proste. Zaczynajmy ;)
Przestań traktować swoje włosy jak włosy proste :)
Myślę, że pierwszą i podstawową zasadą, jeśli podejrzewamy nasze włosy o falowaną albo kręconą naturę, jest to, aby przestać traktować je jak włosy proste. Czyli nie rozczesujemy ich na sucho (zwyczajnie się wtedy podprostują i mocno spuszą) oraz nie suszymy na prosto (chyba że po takim suszeniu zawiniemy je w koczka ślimaczka czy jakąś pętelkę, co pozwoli im się naturalniej pofalować). Radzę jednak na początku nie suszyć włosów na prosto, bo to może je tylko spuszyć i zniekształcić.
1. Zajmijmy się najpierw suszeniem:
Jak wysuszyć te nasze włosy, jeśli nie normalnie suszarką, z góry, na prosto? Najlepiej byłoby spróbować wysuszyć je suszarką z dyfuzorem - TUTAJ POST ZE ZDJĘCIAMI. Nie jest to jednak konieczne i od razu nie musimy kupować nowej suszarki z taką końcówką. Wystarczy, że w takie bardzo mokre włosy po umyciu wgnieciemy niewielką porcję stylizatora (np. żel do włosów, kapka kremu do loków czy niewielka ilość pianki, a nawet niewielka porcja jakiejś emolientowej lub emolientowo-nawilżającej odżywki) i pougniatamy je kilka minut. Teraz najlepiej zostawić je do naturalnego wyschnięcia. Albo wysuszyć suszarką z dyfuzorem, jeśli takowy posiadamy - wtedy prawdopodobnie skręcą się mocniej. Jeśli po wszystkim otrzymamy lekkie lub mocniejsze fale - to szansa, że mamy włosy skore do skrętu :) Jeżeli jednak będą to dziwnie powyginane, posklejane i nieładnie układające się włosy, prawdopodobnie nie mamy fal ani loków. Warto jednak spróbować 2 albo 3 razy wystylizować włosy w ten sposób, aby się przekonać, jak to jest u nas. Nie zarażajmy się również po 1 stylizacji, czasem potrzeba troszkę więcej czasu, zwłaszcza, jeśli nasze włosy do tej pory traktowaliśmy jak włosy proste.
Pierwszy raz pamiętam, że wgniotłam w moje włosy 2 porcje (1 porcja to taka moneta 5gr.) odżywki garnier awokado i karite, pougniatałam i wysuszyłam naturalnie na powietrzu - było wtedy lato i wyschły dość szybko. Otrzymałam już taki efekt, dzięki temu byłam pewna, że mam przynajmniej fale :)
Wiele z Was pisze mi, że nie wyobraża sobie nie czesać włosów na sucho, że one takie się wydają potem posklejane, nieuczesane i w ogóle czujemy się tak nieporządnie. Na pewno jest to kwestia przyzwyczajenia, ale i odpowiedniej stylizacji. Jeśli nałożymy na nasze fale/loki tonę żelu/pianki, to następnego dnia faktycznie mogą nas spotkać nieestetyczne, posklejane strączki, które tylko proszą o rozczesanie się. Kluczem tutaj jest:
a). znalezienie odpowiedniego dla siebie stylizatora:
Wiecie, że sama na przykład nie znoszę pianek do włosów - przez kilka lat używałam już kilku, ale żadna nie spełniła moich oczekiwań. Słabo podkreślały skręt, dodatkowo zawsze sklejały i mniej lub bardziej matowiły mi włosy, czego bardzo nie lubię. Średnio spisują się także wszelkie kremy do loków czy fal, ale tutaj jest już lepiej, niż w przypadku pianek i czasem taki krem spisuje się całkiem fajnie. Najlepiej jednak spisują się u mnie żele do włosów - i to właśnie żele są również najczęściej używanym stylizatorem na zakręconym wątku na wizażu - KLIK. Żel często kojarzy nam się z taką twardą, sztywną skorupą. Jeśli jednak użyjemy go w odpowiedniej ilości i na odpowiednio przygotowane włosy - powinien spisać się całkiem dobrze. O żelach napisałam bardzo obszerny post TUTAJ. Naprawdę warto go przeczytać, jeśli planujemy rozpocząć naszą przygodę z żelem do włosów ;) Pamiętajmy, żeby nie nakładać też bardzo dużej ilości stylizatora, bo potem może on być najzwyczajniej na świecie wyczuwalny na włosach i może dawać uczucie takich nieprzyjemnych, suchych, matowych strączków. Jeśli używam żelu do włosów, daję teraz dosłownie 3 zielone groszki żelu, czyli bardzo mało.
b). reanimacja skrętu następnego dnia:
Fale i loki mają to do siebie, że niestety następnego dnia nie zawsze wyglądają tak, jak byśmy tego chciały i już chcemy sięgnąć po szczotkę, żeby je rozczesać. Wieczorem możemy je pięknie wystylizować, a rano trzeba im często ten skręt przywrócić albo go poprawić. Na pewno wpływ może mieć to, jak możemy traktować nasze włosy nocą - polecam TEN WPIS - ale wiem, że wiele z Was nie wyobraża sobie spać w chusteczce czy z włosami przerzuconymi za łóżko. Sama powiem Wam szczerze, że śpię teraz normalnie, w rozpuszczonych włosach, a rano biorę się za ich reanimację. TUTAJ obszerny wpis o moich sposobach na reanimację. Ostatnio świetnie spisują się także SPRAYE JESSICURL, postaram się zrobić z półproduktów swój i podać Wam przepis, bo wiem, że kosmetyki jessicurl są niestety słabo dostępne i dość drogie.
3. Ograniczmy ilość silikonów i innych oblepiaczy:
Włosy dużo chętniej kręcą się, jeśli nie są obciążone silikonami i innymi oblepiaczami z masek, odżywek, szamponów i innych włosowych produktów. Fale mogą latami być pielęgnowane takimi ciężkimi kosmetykami i udawać włosy proste. Warto przynajmniej na początku ograniczyć albo całkowicie wyeliminować silikonowe kosmetyki, na czas badania falowanej/kręconej strony naszych włosów. W tym celu najpierw trzeba oczyścić włosy szamponem z mocnym detergentem, najlepiej dwukrotnie. Polecane są szampony barwy czy np. szampon joanna z pokrzywą. Następnie warto nałożyć pod czepek i ręcznik coś nawilżającego i odżywczego, ale bez silikonów lub ze śladową ich ilością. Na początek polecam np. maskę kallos aloe z kilkoma kroplami oleju czy któregoś biovaxa (do włosów blond, do włosów suchych i zniszczonych, do włosów ze skłonnością do wypadania z aloesem - można kupić sobie saszetki). Jest dużo innych, bezsilikonowych produktów, chciałam Wam wybrać te bardzo łatwo dostępne, bo z innymi może być problem. Po zmyciu już naszej maseczki, w ociekające wodą włosy wgniećmy niewielką ilość odżywki bez spłukiwania - dzięki temu nasze włosy będą lepiej zabezpieczone przed puchem i dużo lepiej zniosą porcję stylizatora. Taką odżywką może być kapka naszej maski, sama w tym celu używam emolientowych kallosów - multivitamin, blueberry, omega, cherry albo banana - można je lekko rozwodnić. Teraz lekko odciśnijmy nadmiar wody rękami - najlepiej nie za mocno, ponieważ stylizator na zbyt odciśniętych z wody włosach często nie prezentuje się zbyt dobrze. Prostujemy się, rozczesujemy włosy delikatnie grzebieniem albo palcami, robimy przedziałek i wgniatamy nasz stylizator - niewiele, lepiej na początku mniej, aniżeli więcej. Jeśli nie mamy stylizatora, mogą być to 2-3 groszki maski czy odżywki, najlepiej emolientowej albo emolientowo-nawilżającej. Ugniatamy włosy kilka minut. No i suszymy z dyfuzorem albo zostawiamy do naturalnego wyschnięcia. Nie dotykamy ich najlepiej w czasie schnięcia. Włosy oczyszczone bez silikonów i ponownie nie obciążane powinny kręcić się lepiej. Kallosy wprawdzie mają silikony, ale lżejsze i po zapachu, moje włosy ich tam praktycznie nie czują.
4. A jeśli mam fale/loki - to co potem?
Jeśli po naszych zabiegach zorientujesz się, że masz włosy skore do kręcenia się lub falowania, to ... czas najwyższy przeczytać całego mojego bloga ;) Oczywiście żartuję, ale wtedy będziemy szukać najlepszych dla siebie metod stylizacji, najlepszych szamponów, masek, odżywek czy stylizatorów. To bardzo fajna przygoda, sama wspominam ją bardzo mile ;) Sama postaram się Wam jak najwięcej podpowiedzieć, choć oczywiście nie jestem jasnowidzem i wiem, że potrzeby każdych włosów są inne ;) Jeśli spróbujecie wyeliminować chociaż na chwilę silikony, przestać czesać je na sucho i pougniatać po umyciu tak, jak Wam radziłam - możecie wysłać mi zdjęcia, co otrzymacie po 1, 2 czy 3 razie. Postaram się Wam coś doradzić i razem spróbujemy określić, czy z tych naszych fal czy loczków coś będzie, czy to jednak po prostu suche albo zniszczone włosy proste - i dlatego się puszą i odstają.
Czy są tu jakieś osoby, które nie zdawały sobie sprawy z falowanej/kręconej strony swoich włosów i dopiero po dłuższym czasie się zorientowały? :) Bardzo jestem ciekawa, jak to było u Was :) Całuję ;*